Wieczny Batman tom 2

New52 przyniosło wiele dobrych i złych serii. Jedną z tych dobrych, która na stałe zapisała się w pamięci czytelników jest „Wieczny Batman. Pierwszy tom podbił serca fanów. Zawdzięczamy to niezwykle oryginalnemu i rozbudowanemu podejściu ze strony Scotta Snydera i Jamesa Tyniona IV. Kontynuacja przygód podtrzymuje wysoki poziom. Co więcej – poprzeczka została podniesiona o kilka oczek w górę.

Drugim tom „Wiecznego Batmana” kontynuuje wcześniej zapoczątkowane wątki. Batman i jego sojusznicy muszą stawić czoło zmasowanym atakom ze strony ulicznych ganów oraz przeciwników, którzy uderzają bezpośrednio w posiadłości Wayne’a. Swoje oblicze ujawnia osoba stojąca za tym wszystkim. Jest nim dawny przyjaciel Bruce’a – Hush.

„Wieczny Batman” jest serią, której kolejne numery ukazywały się z tygodnia na tydzień. Wyjaśnia to zróżnicowanie pod kątem scenarzystów oraz rysowników. Mieszanka artystyczna nie wpłynęła źle na jakość całości. Pomysły każdego ze scenarzystów wnoszą świeżość do tytułu, co chwila zaskakując czytelnika. Ponadto, nie ma tu miejsca na przysłowiową nudę. Zgrabnie prowadzona wielowątkowość zniwelowała monotonię, którą dość łatwo można odczuć przy innych seriach. Zaskoczyło mnie zakończenie wątku w Arkham Asylum, którego koniec otworzył furtkę dla nowych, jeszcze ciekawszych pomysłów.

Akcja „Wiecznego Batmana” nie łączy się bezpośrednio z solowymi seriami obrońców Gotham. Nie przeszkodziło to autorom we wcześniejszym wprowadzeniu nowych twarzy. W drugim tomie debiutujące postacie przechodzą niezwykłą metamorfozę. Zauważalne jest to  u Stephanie Brown, która z kadru na kadr, staje się coraz bardziej samodzielną kobietą. Dziewczyna bez najmniejszego problemu mogłaby przyćmić odwagą i błyskotliwością niejednego Robina. Pozytywnie zaskoczył mnie Alfred, wcześniej dotknięty toksyną strachu. Tym razem scenarzyści nie ukazali go w roli posłusznego i opanowanego lokaja. Ukazany został jako doświadczony weteran wojenny, który sprytem dorównuje swojemu szefowi i przyjacielowi – Batmanowi. O ile w poprzednim tomie zabłysnął Jason Brad, o tyle w tym tomie wypada blado na tle reszty. Został zupełnie zepchnięty na boczny plan, stając się pionkiem w rękach Hush’a. Liczę, że w kolejnym tomie scenarzyści wykorzystają drzemiący w nim potencjał, ponieważ jest to postać, zasługująca na to. Wspominając o kilku bohaterach, nie można zapomnieć o debiutującym Hush’u. Scenarzyści zaprezentowali nieco zmienioną genezę postaci, ale nie zarażajcie się – nie jest zła, najważniejsze szczegóły zostały zachowane. To samo tyczy się charakteru Hush’a, który jest przebiegły, a umiejętnościami strategicznymi dorównuje Batmanowi.

Częstotliwość publikowania serii wymagała pracy kilku rysowników. Przy drugim tomie pracowało łącznie 14-stu artystów. Różnorodność stylistyczna jest zauważalna na pierwszy rzut oka, lecz nie wpłynęła negatywnie na jakość komiksu. Każdy z artystów spisał się tutaj na medal. Nie w sposób wymienić zalet każdego z ich stylów, lecz moją szczególną uwagę przykuły prace Jasona Faboki i Dustina Nguyena, którego kolorystyka wniosła niezwykłą dynamikę do serii. Zwróćcie uwagę na prace Andy’ego Clarke – świetnie ukazana ekspresja w momentach akcji, a do tego niezwykle szczegółowo dopracowane postacie. Doskonale w jego wydaniu wypadła Spoiler. Nie mogłem oderwać oczu od jej starcia z ojcem.

„Wieczny Batman tom 2” jest idealną pozycją dla starych i nowych fanów przygód Batmana. Seria przepełniona jest wielowątkowością, dzięki, której każdy z Was znajdzie coś dla siebie. Scenarzyści bardzo dobrze prowadzą wcześniej zapoczątkowane wątki, wprowadzając nowe, świetne pomysły, ubarwiające całość historii. Jestem przekonany, iż „Wieczny Batman” to seria, obok której nie można przejść obojętnie. Niestety, kolejny tom będzie zarazem ostatnim. Nie mogę doczekać się jego premiery, która zaplanowana jest na tegoroczny październik. Zapowiada się emocjonujący finał!

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks możecie bezpośrednio nabyć w internetowym sklepie Egmontu.