Mroczny Rycerz Kontratakuje
„Powrót Mrocznego Rycerza” całkowicie zmienił oblicze komiksu i Batmana. Dotąd jeden z wielu herosów w przebraniu stał się postacią, której ciężko zarzucić niedojrzałość i infantylizm, żelazny argument person które gardzą komiksem super-bohaterskim. Od tej pory Mroczny Rycerz jest naprawdę mroczny. Zaś jego kontratak jest niebagatelny.
Minęły trzy lata od wydarzeń z „Powrotu Mrocznego Rycerza”. Wayne zdążył wyszkolić w tym czasie dość sprawną grupę uderzeniową, złożoną z dawnego Gangu Mutantów. Jego osobistym uczniem pozostała jednak Carrie, która rolę Robina porzuciła na rzecz kociego kostiumu. Do całej tej ferajny dołączają weterani z Ligi Sprawiedliwość, w tym Green Arrow i Atom. Świat coraz bardziej zsuwa się po równi pochyłej. Mówiąc pokrótce- ludziska głupieją, media im w tym pomagają, a rządzący nimi napędzają całą tę machinę.
Jeśli ktoś myśli, że poprzednie wyczyny emerytowanego Wayne’ a były czymś nadludzkim, ten przekona się, że to on powinien nazywany być Człowiekiem Ze Stali. Batman nie pokonuje tu po raz kolejny jednego z całej palety swych przeciwników, nie broni wyłącznie Gotham. Zamaskowany Krzyżowiec nie ogranicza się go klasycznych komiksowych sztuczek. Zasięg skrzydeł nietoperza rozciągnął się na całe USA, a można śmiało rzec- na cały świat. Bo zagrożenia nie da się już ot tak, zamknąć w Arkham na klucz i zapomnieć do czasu jego ucieczki.Któż jest zatem przeciwnikiem Mrocznego Rycerza i sojuszników? Władza, a raczej ten kto za nią stoi. Batman dostrzega jak rządzący mielą i rozwadniają umysły zwykłych obywateli. Społeczeństwo popada w malignę, wręcz w zbiorczy, ogłupiający haj. Krzykliwe media, płytkość treści przez nie udostępnianych. Na dodatek do Ziemi zbliża się asteroida mogąca zrobić ludzkości to, co jej poprzedniczka zrobiła dinozaurom. Ale kosmiczna skała i fasadowa władza to nie jeden problem z jakimi przyjdzie mierzyć się herosom. Pojawia się nieoczekiwane powroty z przeszłości.
Sytuacje socjologiczną dobrze oddaje sposób narracji. Podobnie jak w przypadku poprzedniej części opowieść nie jest przedstawiona z perspektywy tylko i wyłącznie konkretnego bohatera, a całych rzesz różnorakich osób. Żaden opis nie oddaje atmosfery powszechnego zidiocenia, jak grupa SuperChics czy wystąpienia prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jeszcze bardziej groteskowego niż jego poprzednik. Miller pozwala w przypadku niewieściej grupy to ukrytą krytykę marketingowców traktujących medium komiksowego jak kurę znoszącą złote jajka, bez szacunku dla jego wartości kulturowych.
W „Powrocie Mrocznego Rycerza” mocno zaakcentowany został finalny pojedynek Batmana i Supermana. Tutaj relacja obu panów wygląda podobnie. Ciężko określić ją nawet szorstką przyjaźnią, ale mimo różnic jakie ich dzielą, obaj to weterani Ligi Sprawiedliwości. A jej członkiem jest się do końca życia.
Ten kto zna rysunki Millera wie czego może się spodziewać. Czytelnik przyzwyczajony do Ivana Reisa czy Jima Lee przeglądając tom bez czytania dymków może poczuć się w lekkiej konfuzji. Ale na tym polega urok tego autora. Na uwagę zasługuje tu przedstawienie scen z Supermanem i Green Lanternem. Kolorami zajęła się Lynn Varley, ówczesna żona Millera. I zajęła się nimi mistrzowsko.Nadając charakter rysunkom i pełnią rolę wzmacniacza akcji i napięcia.
„Mroczny Rycerz Kontratakuje” jest dużo mniej super-bohaterski i skupiony wokół postaci tytułowego bohatera, a bardziej społeczno-polityczny i pokazujący losy innych, istotnych postaci. To tutaj wyjaśnia się co właściwie stało się z herosami i gdzie się oni podziali. Kwestie wyższej wagi nie przysłaniają jednak działań herosów. Batman w pełni pokazuje na co stać wściekłego superbohatera, Superman powoli dostrzega pewne aspekty swego pochodzenia i mocy, zaś pozostali członkowie Ligi udowadniają, że emerytura to nowy początek. Podobnie jak „Powrót Mrocznego Rycerza” jest to dzieło obowiązkowe dla każdego. Od fana Batmana, po czytelnika spragnionego wspaniałej lektury.