Jonah Hex: Mściciel, tom 2

Recenzja może zawierać spoilery

Pif paf! Jonah Hex zawitał w księgarniach wraz z kolejnym tomem przygód. Pierwszy tom, no cóż.. był lekko rozczarowujący. Niepowiązane ze sobą fabularnie historie nie porywały czytelnika, a różnorodność stylów rysunkowych był rażąca. Mam miłą wiadomość dla tych, którzy oczekiwali poprawy w drugim tomie. Poprawa jest! Można zauważyć ją już na pierwszy rzut oka.

„Johan Hex: Mścicel” podtrzymuje styl swojej poprzedniczki. Po raz kolejny otrzymujemy ciąg krótkich historyjek, niepowiązanych ze sobą fabularnie. Jonah występuje w typowej dla niego roli. Osobiście mierzy się z łowcami głów, ratuje biednych przed złem (powiedzmy), stawia czoła przerażającym bestiom np. aligatory. Do tego wszystkiego ścigany jest przez duchy przeszłości, występujących pod postacią retrospekcji. W tym wszystkim nie zabrakło gościnnego występu jednego z westernowskich bohaterów – mowa rzecz jasna o El Diablo! Nie pomylcie go z filmową wersją, którą mogliście oglądać w Suicide Squad. Daleko mu do niej, ale też bawi się ogniem 😉

Jimmy Palmiotti i Justin Gray utrzymali klimat kowbojskiego świata z poprzedniego tomu. Świat Dzikiego Zachodu przepełniony jest brutalnością, fałszem, zdradą, erotyzmem i wulgaryzmem. Żaden z mieszkańców okolicznego miasteczka nie może czuć się bezpieczny. Na każdej stronie można poczuć wiszące w powietrzu napięcie oraz empatyczne nastawienie do naszego bohatera. Czytelnik non stop może zadawać sobie pytanie – „czy nasz bohater ma prawdziwych przyjaciół?”.

Surowość przedstawionego świata jest tylko pretekstem do zobrazowania brutalnych, pełnych akcji, przygód naszego bohatera. Pod tym kątem jest o niebo lepiej od 1 tomu. Lecz w tym wszystkim wkrada się małe „ale”. Boli brak fabularnego ciągu. Historia szybko się zaczyna, a jeszcze szybciej kończy. Ostatecznie prowadzi to do monotonności, której nie brakło w pierwszej części przygód. Niestety musimy przyzwyczaić się do tego, ponieważ tą konwencją charakteryzuje się całość serii. Jednym przypadnie to do gustu. Drugim nie. Niestety jestem w drugim gronie odbiorców.

Przygód jest kilka, ale którą z nich można zakwalifikować do najlepszych? Zdecydowanie „Drzewo Wisielców”. To właśnie w tym rozdziale gościnnie pojawia się El Diablo. Jego relacja z Jonahem jest interesująca i napięta. Łączą ich wspólne cele. Prowadzi to tylko do kolejnych spięć między naszymi bohaterami, gdyż każde z nich kieruje się własnym, przeciwstawnym kodeksem. Warto zapoznać się z tą częścią. Chociażby przez wzgląd na obecność westernowego El Diablo.

Nieco chaosu wprowadza ilość artystów. Każda z historyjek zobrazowana jest przez innego rysownika. Ostatecznie prowadzi to do lekkiej dezorientacji, przez co ciężko wybrać jeden, konkretny, najlepszy dla nas styl. Niestety nie jestem w stanie wskazać, czyje rysunki przypadły mi do gustu najbardziej. Mieszanka stylowa pozostawiła mi bałagan w głowie. Nie jestem przypomnieć sobie poszczególnych kadrów.

„Jonah Hex: Mściciel, tom 2” to zdecydowanie dobra pozycja. Nie jest perełką westernowego gatunku, ale na pewno polubią ją fani Dzikiego Zachodu. Historyjki są krótkie, dynamiczne i wypełnione po brzegi kowbojskim klimatem. Swoje uwagi przedstawiłem wcześniej. Nie uważam, żeby były one na tyle istotne, aby któreś z Was miało zrezygnować z lektury danej pozycji. Liczę, że w trzeciej części zmniejszy się ilość moich narzekań 😉

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarze recenzenckiego.
Album możecie bezpośrednio nabyć w internetowym sklepie Egmontu