Batman: Batman i Syn

Batman to jeden z największych herosów świata DC. Będąc zwykłym człowiekiem nie raz radził sobie w sytuacjach, w których Superman i pozostali metaludzie okazywali  się lebiegami w kolorowych wdziankach. Batman to wybitny detektyw. Część jego legendy została stworzona nie dzięki gadżetom, ale poprzez jego przenikliwy umysł. Batman jest też znakomitym… ojcem. Bo czyż nie wychował i wytrenował przy okazji, kilkoro zdolnych herosów ? Nawet jeśli odjąć Robinów, liczba podopiecznych Mrocznego Rycerza robi wrażenie. W ilości przygarniętych zagubionych duszyczek Batman zawstydza bowiem nawet Angelinę Jolie i Brada Pitta. Lecz co stanie się, gdy dowie się, że ma własnego, biologicznego syna ? I to nie z miłą, rodzinną kobietą, a z córką przywódcy terrorystycznej organizacji, której to ona teraz przewodzi ?

Jakiś czas temu Egmont w ramach serii DC Deluxe wydał komiks  „Batman: Narodziny demona”. Tom ten składał się z trzech osobnych opowieści, jednak najbardziej istotna tu i teraz jest ta nosząca tytuł „Syn demona”. To tam bowiem Bruce Wayne i R’as al Ghul nie zachowywali się jak wrogowie, a jak zgrani sojusznicy. Ba ! Jak teść i zięć. Gdyż w tym czasie Batman i córka Głowy Demona, Talia Al Ghul, mieli się ku sobie. Czego owocem było dziecko, o którym wieść zaginęła na wiele lat. A sama historia była uznawana była za nie należącą do kanonu.

Ale przyszedł Grant Morrison i namieszał. Szkot powrócił to motywu dziecięcia Talii i Bruce’ a w dobrym stylu. Słowo „dziecięce” nie pasuje zbytnio do Damiena Wayne’ a, gdyż chłopczyk ów jest dość niesforny. Na tyle, by widzieć w aktualnym Robinie ( Tim Drake ) swego rywala i chcąc udowodnić ojcu, że jest lepszy, zachowuje się zgodnie z moralnością swego dziadka. Ale od początku…

Co nieco więc o sytuacji wyjściowej „Batmana i syna” i dość ciekawej scenie otwierającej komiks. Oto Joker w końcu ukatrupia swego odwiecznego wroga. Morrison jednak to szczwane bydlę i wie, że taki zwrot fabularny doprowadziłby do skandalu i zapewne do krucjaty fanów na jego domostwo. Szybko okazuje się więc, że zabity Batman to „Batman”, a Mroczny Rycerz pakuje złoczyńcę do Arkham. Ale skąd wziął się Joker ? Cała rzecz dzieje się po Kryzysie Nieskończoności, czyli kolejnym wielkim wybuchu, po którym herosom słusznie należy się odpoczynek. Batman wyrusza więc na wojaże po świecie ze swoimi żyjącymi Robinami- Dick’ iem Graysonem i Timem Drake’ m. A jako, że ojciec tego drugiego ginie w „Kryzysie Tożsamości” Bruce po zacieśnieniu relacji z trzecim Robinem oficjalnie go adoptuje. Wygląda więc na to, że Drake będzie Robinem Ostatecznym. Bez poprawek. Ale los chciał inaczej, zaś duchy przeszłości nie śpią.Po rocznej nieobecności Zakapturzonego Krzyżowca w Gotham trzeba zrobić porządki. Wayne jest w ty ekspertem i szybko wymiata ulice miasta z wszelakiego, kryminalnego śmiecia. Wtem zjawia się jego dawna miłość i oznajmia mu, w dość dziwnych jak na taką deklarację okolicznościach, iż moją syna. Wychowanego przez asasynów, zgodnie z ich pokręconym kodeksem.

Andy Kubert to wielkie nazwisko komiksu. Nie muszę chyba więc zachwalać i opiewać jego kunsztu, gdyż jest dobrze znany fanom komiksu. Ale dla początkujących nadmienię tylko tyle, iż w „Batman i syn” artysta ten świetnie oddał pozorną szczeniackość Damiana, kontrastującą jednak z jego asasyńskim zachowaniem, amoralnością i wypaczonym pojmowaniem świata. Powalają również pełne detali tła, oddające wielkomiejskość i mrok Gotham. Najlepsza jednak scena nie jest związana z głównym wątkiem. Batman niosący na rękach rannego Jokera, nawiązujący do motywu z „Death in the family” to prawdziwa moc…

Bonusową opowieścią jest historia z „Detective Comics #411”. Opowieść konfrontuje Mrocznego Rycerza i Doktora Darrka. Z wykorzystanej słabości do panny Al Ghul oczywiście.

„Batman i syn”   wydane w ramach Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics to dzieło warte uwagi, choć w pełni smakujące najlepiej z „Narodzinami demona”. Mimo różnicy, tej wiekowej zwłaszcza, między komiksami całość tworzy pełną, satysfakcjonującą historię, w której Batmanowi przychodzi mierzyć się z, codziennym dla wielu, wyzwaniem. Wychować grupkę uczniów to nie lada sztuka, ale wychować swego własnego syna, który na dodatek nie ma oporów do ścinania głów, to majstersztyk. Ale czy istnieje jakiekolwiek zadanie, któremu nie podołałby Batman ?

Dziękujemy wydawnictwu Eaglemoss za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Informacje o egzemplarzu znajdziecie na oficjalnej stronie wydawnictwa Eaglemoss.
Zachęcamy do składania zamówień na prenumeraty. Dzięki temu możecie liczyć na tańsze ceny tomów oraz wyjątkowe dodatki tematyczne.