Superman/ Batman- Zemsta
Czwarty tom serii „Superman/Batman” nie należy do kameralnych opowieści. Loeb pozwolił sobie na małe szaleństwo z ilością postaci, a w szczególności tych ze znakiem „S” i nietoperzem na piersi. Ba ! Pozwolił sobie na imitację konkurencyjnej drużyny. Historia zaczyna się mocnym uderzeniem. Grupa Maximums ( o której wspomnę za chwilę ) toczy pojedynek ze swymi antagonistami. Potyczkę przerywa pojawienie się tytułowych herosów w huku boom tube. Nie przychodzą oni jednak z odsieczą. Jeden z członków superbohaterskiej grupy oskarżony zostaje przez nich o zabójstwo Lois Lane. Wyrok zapada szybko- Superman zabija herosa i czmycha wraz z Batmanem do swego świata w ten sam sposób, w jaki się pojawił. Łatwo się więc domyślić się, że pozostali Maximums nie są zadowoleni. A to dopiero początek. Do akcji wkraczają bowiem Bizzaro i Batzzaro. A każdy wie, że tytanami intelektu oni nie są, zaś ich pokraczne postrzeganie rzeczywistości i działania mogą bardziej zaszkodzić, niż pomóc. W tym tomie nieco skrzywione, zwierciadlane odbicia herosów będą kluczową pomocą dla głównych bohaterów.
Jak obiecałem tak robię – co nieco o Maximums. DC i Marvel są zaciętymi wrogami, lecz zdarzało im się współpracować, a nawet tworzyć własne uniwersa, takie jak Amalgam Comics. Rynek komiksowy to jednak za małe pole, aby wydawnictwa mogły spokojnie współistnieć. Dlatego też oprócz klasycznej konkurencji pojawiają się momenty, w których jeden gigant walnie drugiego nieco poniżej pasa. I to jest najlepsze ! 🙂 Nie ma bowiem nic ciekawszego niż nawiązywanie do wrogiego uniwersum w wredny sposób. Jeph Loeb zrobił to jednak w sposób dość wyważony, ale dość bezpośredni. Choćby pod względem składy teamu. Do grupy Maximums należą między innymi postaci jak Żołnierz, będące pełnym ideałów wojakiem o ponadprzeciętnych zdolnościach, Wiking, mający swą magiczny oręż i mitologiczne pochodzenie czy Wilczek- bestia o niebieskim futrze i wyczulonych zmysłach. Lecz nie same postaci nawiązują do Marvela. Pozbawienie życia jednego z członków to niejedyna ingerencja Supermana i Batmana w ich świat. Pierwszy z nich ratuje pewną ukochaną jednego z członków składu, gdy ta zostaje zrzucona z mostu przez jego antagonistę :). Ale Maximums to niejedyne postaci, którym można poświęcić chwilę.
Tom obfituje w wiele powrotów. Zarówno zza grobu, jak i z wygnania. A tym samym obok największych nemezis Kal- ela i Wayne’ a znajdą się ich najwięksi sprzymierzeńcy.
Ed McGuinness w cartoonowym stylu ukazał mnogość występujących tu bohaterów, z których lwia część to wszelkiej maści Batmany i Supermany. A jest wśród nich komunistyczny Superman rodem z „Czerwonego Syna” i Batman/ Terry McGinnis. Autor świetnie radzi sobie z sporą ilością postaci, co zresztą udowodnił w pierwszym tomie serii. Można jednak dostrzec pewne różnice w kresce autora spoglądając na oba tomy. Tutaj jest więcej wspomnianej kreskówkowości. Niektóre plansz wołają wręcz o umieszczenie ich na plakacie. Przyznaję więc za to plus McGunnesowi, który z znakomitego rysownika stał się artystką indywidualnym, nie bojącym się przymknąć nieco oko na hołubiony przez niektórych twórców realizm.
W „Zemście” sporo się dzieje i to właśnie jest najmocniejsza strona tego dzieła. Nie ma w nim psychologicznych gierek porównujących Człowieka Ze Stali i Mrocznego Rycerza jak w pierwszym tomie serii, ale pozornie niedopasowany duet okazuje się być nadal niezwykle skuteczny. A kolejna odsłona historii z nim warta uwagi.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.