Wonder Woman Tom 6 Kości

Recenzja może zawierać spoilery

Wonder Woman za czasów New52 to najlepsze co mogło spotkać Dianę. Nie bez powodów fani z całego świata okrzyknęli twór Azzarello i Chainga jako najlepszą historię z Amazonką w roli głównej. Niestety, wszystko ma swój koniec. Tak samo w przypadku tej świetnej serii. Do sprzedaży trafił szósty, i zarazem ostatni tom serii. Czy warto było tyle czekać, aby przekonać się, jak zakończą się losy na Olimpie?

„Wonder Woman: Kości” to pozycja wyłącznie dla czytelników poprzednich tomów. Nawet nie ważcie się po niego sięgać, jeśli nie nadrobiliście zaległości z wcześniejszych odsłon. Autorzy nie wprowadzają do serii nowych wątków. Skupiają się wyłącznie na domknięciu dotychczasowych. Robią to z hukiem, skupiając się przy tym, aby całość trzymała się kupy i była efektowna dla widza.

Dzieje się tyle, że nie sposób wszystkiego wypunktować. Pozytywnie zaskoczyło mnie rozwiązanie wątku z Zeke. Co prawda, snułem własne teorie wobec cudownego dziecka, które po części pokryły się z rozwiązaniem od Azzarello. Kolejnym, pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie tożsamość jednej z głównych postaci. Bogowie lubią skrywać się pod różnymi obliczami, co twórcy nam udowodnili.

Poboczne wątki dość szybko zostały rozwiązane, by widzowie mogli przejść do wyczekiwanego starcia. Szczerze powiedziawszy, nieco inaczej wyobrażałem sobie bitwe Amazonek lub pojedynek Wonder Woman z głównym antagonistą. Mimo wszystko nie czułem się zawiedziony. Twórcy wprowadzili nieustające napięcie podczas przebiegu potyczek. Każda z walk była dynamiczne zobrazowana i z miłą chęcią zerkało się na kolejne kadry.

Nie zabrakło niedociągnięć. Jednym z najbardziej rażącym były występy niektórych z bohaterów. Postacie, które mogły odegrać większą rolę w finale powieści, zostały sprowadzone do krótkiego pojawienia się, pokrzyczenia, obicia paru twarzy i na tym koniec. Nic nie może być perfekcyjne 😉

Rysownicy spisali się na medal. Jeśli myśleliście, że ci sami artyści nie zaskoczą Was więcej – byliście w błędzie. Szkice i designy postaci zostały utrzymane w identycznej stylistyce co wcześniej, lecz zupełnie nie można tego odczuć. Zaimponowały mi sceny w podziemiach oraz na Olimpie – uważnie przyglądajcie się postaci, która wyskoczy z kałuży krwi. Jeden z najlepszych szkiców jakie widziałem dotychczas 😉

Finał serii za nami. Jednym przypadnie do gustu, drugim nie. Ja stanowczo zaliczam się do pierwszego sortu. „Wonder Woman New52” uważam za jedną z najlepszych serii, którą będę polecał każdemu czytelnikowi komiksów. Nie jest to kolejna powieść o bohaterskich czynach, brataniu się z innymi superbohaterami, ratowaniu świata przed nalotem kosmitów itp. Jest to historia o świecie mitologicznym, koncentrującym się na więzach rodzinnych i nowoczesnym przedstawieniu panteonu bogów z ich uczłowieczeniem. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak świetnie można połączyć mitologię grecką ze współczesnymi czasami. Z czystym sumieniem polecam Wam serię od Azzarello i Chianga. Nie będziecie nią zawiedzeni 😉

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarze recenzenckiego.
Album bezpośrednio do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.