Batman- Endgame

Początek Batmana w New52! autorstwa Snydera i Capullo zapowiadał niebanalne pomysły, świeżość, ale też nie odstępował od klimatu kojarzonego z Mrocznym Rycerzem. Ergo- był innowacyjny, lecz nie zbędnie rewolucyjny ( jak nie przymierzając, konkurencyjne „Ultimate”). „Ostateczna rozgrywka” wprawdzie nie jest finalnym dziełem duetu, ale w pewien sposób zamyka istotny rozdział w relacji dwóch największych oponentów DC Comics- Batmana i Jokera.

Klaun powraca. W wielki stylu i wyraźnie nie ze skłonnością do żartów. W „Śmierci rodziny” Joker ledwie pogrywał sobie z Batmanem. Tutaj wyzywa go na otwartą wojnę. Gdzie w pierwszej jej fazie unieszkodliwia najpotężniejszych sojuszników Mrocznego Rycerz- Ligę Sprawiedliwości. Już po tym czynie Snyder pokazuje, że tym razem on nie żartuje. Dotąd jawił się on zazwyczaj jako znakomity mastermind. Człowiek, który kreśli zawiły plan mający powalić przeciwnika- nie zaś walczący nigdy wprost, twarzą w twarz. Tym razem jest inaczej. Joker idzie na zderzenie czołowe, a peleryna Batmana nie wydaje się być już tak dobrze chroniącym uniformem jak dotąd.

Autor puszcza oko do czytelników nawiązując do swoich poprzednich dzieł, w szczególności „Śmierci rodziny”. Wszystkie zagadki jakie tam zasiał zostały rozwiązane, a tożsamość Jokera w pewnym, bardzo mglistym i subiektywnym sensie, została odkryta. Autor „Amerykańskiego wampira” wplata w opowieść wątki mitologiczne i miejskie legendy, nawiązujące do historii Gotham. Klimaty te dotąd kojarzyły mi się bardziej z Trybunałem Sów, niż z postacią Człowieka Który Się Śmieje. Snyder pozwala sobie na małe zamieszanie w tej kwestii. A jak już mowa o Sowach. Batman odwiedzi ich labirynt z dość nieoczekiwanymi zamiarami. Niespodziewany będzie też jego stosunek do swoich innych, stałych antagonistów.

Capullo robi to co do niego należy. Kreśli brutalny, nieocenzurowany obraz ostatecznej konfrontacji największego obrońcy z największym złoczyńcą miasta Gotham. Rysownik w odpowiedni sposób potrafi umiejscowić postaci tak, aby samą swoją postawą wyrażały daną treść- bez dymków, ramek czy onomatopei. Nie bez znaczenia są tu również kolory. Te chłodne przeplatane z dużą ilością czerni stają się w jednej chwili ciepłymi, jaskrawymi tonami. Nie są to jednak kolorki, niczym z dziecięcego piórniczka. Mają w sobie bowiem jakiś jadowity, zatruty pierwiastek. Taki, który daje odczuć, iż coś jest nie tak, nawet w chwili, gdy sytuacja jest pozornie opanowana.

Jedno z najmocniejszych starć dwóch jednych z największych  antagonistycznych duetów popkultury. Ten kto myśli, iż w „Wiecznym Batmanie” główny badass zasiał chaos przekona się, że przy działaniach Jokera były to liche fajerwerki. Wątek metafizyczny związany z Księciem Przestępców znacznie poszerza tę postać i tworzy wokół niej dodatkową mgiełkę tajemniczości, zaś Zamaskowany Krzyżowiec pierwszy raz w takiej skali czuje się bezbronny wobec swego arcyprzeciwnika. Historia, którą można uznać za bezpośrednią kontynuację „Śmierci rodziny” jest mroczna, widowiskowa, ale jednocześnie pozostawia niedosyt. Gdyby opowieść była nieco dłuższa, a w sennych marzeniach- nawet podzielona na dwa tomy jak „Rok Zerowy”- byłoby to arcydzieło. Tymczasem „Endgame” to komiks bardzo dobry, godnie kontynuujący „Śmierć rodziny” i utrzymujący średnią całego runu Snydera i Capullo, ale nie tak perfekcyjny jak chociażby „Trybunał Sów”.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarze recenzenckiego.
Komiksy do nabycia bezpośrednio w internetowym sklepie Egmontu