Amerykańska Liga Sprawiedliwości – Ziemia Dwa

Seria JLA autorstwa Granta Morrisona zagościła już u nas jakiś czas temu. Tym razem czas na jego tandem z Frankiem Quiteley’ em. Tym samym, z którym szkocki scenarzysta stworzył legendarnego „All- Star Superman i „New X- Men”.  I zrobili to dobrze. Moje oczekiwania wobec tego komiksu były więc wysokie. Czy słusznie ?

Kilka słów wyjaśnień na samym początku. Czym jest Ziemia Dwa i Syndykat Zbrodni ? Earth-2 to główny świat DC. Ktoś obeznany w uniwersum Supermana i Batmana zapyta- ale czyż mnogość Ziem nie scaliła się w jedną po rozlicznych Kryzysach ? I owszem- pozostała jedna, jedyna Ziemia. Sęk w tym, że oznaczona numerkiem 2 ( dla zainteresowanych wspomnę jedynie- JSA ). Tak- główny świat DC jest drugi w kolejce, zaś na pierwszym miejscu wyłania się glob, na którym dobrze czułyby się jedynie typy w rodzaju Charlesa Mansona lub Teda Bundy’ego. Świat ten w swych podwalinach ma wypisane zło. Całkowite, niezaprzeczalne, czarne jak smoła na dnie czarciego kotła. Co ciekawsze- wszystko na owym świecie jest lustrzanym odbiciem Ziemi-2. I tu rodzi się odpowiedź na drugi człon pytania- Crime Syndicate of America ( skrót CSA ładnie współbrzmi z JLA ) to zwierciadlane odbicie niektórych członków Ligi Sprawiedliwości- szczególnie pod względem moralnym i mentalnym. Jego członkowie to najbardziej pokręcone wersje Supermana i spółki. Do tego posiadające zbliżone zdolności. Jego geneza sięga lat 60, zaś niedawno znów zagościł na kartach komiksu „Wieczne Zło”. W „JLA: Ziemia Dwa”  wydane w ramach Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics w jego skład wchodzą- Ultraman, Owlman, Superwoman Johnny Quick i Power Ring. Pseudonimy nie są trudne do przyporządkowania do odpowiedników z Ligi.

Wszystko zaczyna się od katastrofy lotniczej. Liga jest sprawna jak zawsze- pasażerowie zostają uratowani, lecz okazuje się, że byli martwi zanim samolot został namierzony przez supergrupę. Na dodatek małomówni amatorzy wycieczek powietrznych mają mały defekt- ich serca znajdują się po prawej stronie. I to nie koniec niespodzianek. Linie lotnicze należą do Luthora, a na banknotach znajdujących się przy ofiarach wypadku widnieje postać Benedicta Arnolda. Człowieka, który w historii USA zapisał się jako pro- brytyjski zdrajca i stanowczo nie zasługującego na umieszczenie jego podobizny na środkach płatniczych. Powstaje więc kilka pytań. Na szczęście szybko znajduje się ktoś, kto potrafi wszystko wyjaśnić.

Konfrontacja Ligi i Syndykatu jest nieprzewidywalna. Przynajmniej dla mnie- kogoś kto oczekiwał twardego mordobicia i walki braci bliźniaków w pelerynach. Co nie znaczy, że czuję się rozczarowany. Sprytna zagrywka Morrisona sprawia, że fabuła nie popada w hollywoodzką prostotę, a daje dość gorzką refleksję- białe nie może być czarne. I na odwrót.

Quiteley to rysownik oryginalny. Na pierwszy rzut oka jego postaci są nadmiernie groteskowe. W niektórych miejscach wyolbrzymione, w innych z kolei zbyt drobne. Lecz wystarczy kilka chwil, aby w pozornym szaleństwie odnaleźć geniusz. Artysta narysował Supermana i Ultramana podobnie. Ta sama szczęka, atletyczna postura, a nawet loczek- różnic nie ma tak wiele jak w przypadku Batmana i Owlmana. A mimo to różnica jest diametralna. Szlachetna i uczciwa twarz Clarka kontrastuje z napiętym i rozgniewanym obliczem jego lustrzanego, złego brata.

„Amerykańska Liga Sprawiedliwości- Ziemia Dwa” to komiks słusznie umieszczony w WKKDC. Syndykat Zbrodni to grupa podłych istot. Ale równie magnetycznych co JLA. Ich grzeszki i mrok wręcz fascynują w opozycji do ogólnej superbohaterskości Ligi. Na deser dostajemy spotkanie dwóch Flashów. Mimo, iż doszło do niego w nadnaturalny sposób ma ono międzypokoleniowy charakter. Barry Allen spotyka bowiem dawnego Flasha- Jay’a Garricka. Okładka „Flasha #123” należy do jednych z najbardziej ikonicznych w historii komiksu, zaś umieszczenie dwóch speedsterów w vintage’ owej opowiastce świetnie zazębia się z główną opowieścią o zderzeniu JLA i CSA.

Kolejny tom WKKDC nie zawodzi. Morrison i Quitely serwują porządną akcję z przemyślanie ukrytym morałem, a bonus historyczny jak niesie dodatkową dawkę edukacji komiksowej 🙂