Superman – Ostatni Syn Kryptona

W komiksie wszelakie prawdy absolutne to czysta kpina. Wystarczy wziąć przykład zgonów. Ileż to razy wielki, chwalebny heros ginął, a za historią o tym opowiadającą ciągnęła się karawana tie- in’ów mówiąca o żałobie po nim. Po paru latach jednak trykociarz taki wracał. I całą powagę śmierci, paradoksalnie, trafiał szlag. Podobnie jest z wszelkimi epickimi i wznoszącymi ponad chmury tytułami i przydomkami. Ten kto jest najlepszy w tym co robi, a to co robi nie jest przyjemne okazuje się dostawać łupnia od jegomościa o zbliżonych zdolnościach, a nawet o tej samej krwi. Mroczny i osamotniony obrońca skorumpowanego miasta sam stoi na jego straży dopóty, dopóki nie przygarnia kilkunastu dzieciaków i nie czyni z nich swojej mini- drużyny. I z mrocznego i zamaskowanego staje się kochającym i wychowującym. Podobnież jest i z wyjątkowością Supermana. Co prawda przybył on na Ziemię jako pierwszy, ale wśród przedstawicieli swej rasy na pewno nie był ostatni. Nie był nawet jedynym ocalałym z klanu Elów. W tym tomie Clark ma okazje poznać swoich pobratymców, lecz nie będzie to pojednaniu rodaków przy kryptonijskiej muzyce, potrawach i gorzałce. To w końcu superbohater- a oni mają pecha największego z możliwych nawet w spotkaniach z rodakami na obczyźnie.

Za stworzenie fabuły wzięli się: najbardziej obecnie zapracowany człowiek DC Comics Geoff Johns i twórca filmów z udziałem Supermana- Richard Donner. Panowie zgrali się dobrze. Komiks jest nowoczesny i dynamiczny, ale to nadal opowieść o najbardziej klasycznej postaci wydawnictwa.  O czym opowiada ? Oto na Ziemię spada rakieta z chłopcem o niezwykłych zdolnościach. Mówiącym po kryptonijsku i przejawiający nadnaturalne zdolności Supermana. W tym momencie Kal- el zachowuje się jak Bruce Wayne i przygarnia małolata pod swoje skrzydła. Wraz z Lois stają się jego przybranymi rodzicami, ale szybko okazuje się, że stworzenie szczęśliwej rodzinki to nie jest zadanie dla Supermana. Przynajmniej nie od razu. Wraz z Chrisem Kentem ( chapeu bas tu dla autorów. Nawiązania do klasycznych filmów z Supermanem, gdzie jego rolę gra niezapomniany Christopher Reeve, to piękny hołd dla tych obrazów, jak i dla samego aktcora ) szybko do Metropolis przybywa kilkudziesięciu innych mieszkańców Kryptona. Okazuje się, że są ze Strefy Widmo, a na dodatek mają kryminalną przeszłość. Młody podopieczny Supermana zaś to syn samego generała Zoda. Zakapiora, który na rodzimej planecie niemal przeprowadził zamach stanu i pragnący powtórzyć wyczyn na Ziemi.

Ciekawa jest rola Lexa Luthora. Największy przeciwnik Supermana może bez ograniczeń używać swego arsenału anty- kryptonijskiego. A ma co zaprezentować. Zarówno w żywym inwentarzy, który dotąd ścierał się jedynie z samym Kal- elem, jak w zmyślnych pukawkach wszelkiej maści. Widząc jego poczynania można dojść do smutnego wniosku, że oto potężny Człowiek Ze Stali jest dla niego lichym przeciwnikiem, do którego ma jednak sentyment.

Opowieść finalizująca, czyli Superman Annual #13”, opowiada o wspólnym dniu rodziny Kentów/Elów. Superman zabiera na idylliczną wycieczkę swych ziemskich rodziców, kuzynkę, ukochaną, psa i oczywiście Chrisa. Piękna, familijna opowieść. Jednocześnie nie mająca w sobie tego, co mają wszelkie familijne historie w sobie najgorszego- infantylizmu, zwierząt grających w baseball i

Adam Kubert zaprezentował całość niezwykle awiacyjne. Co mam na myśli ? Po przeczytaniu mniej więcej połowy komiksu odniosłem wrażenie, iż sam latam wraz z Supermanem i jego rodakami. Ogromne przestrzenie między drapaczami chmur Metropolis, chłód i majestat Fortecy Samotności i sami Kryptonijczycy. Tak bardzo różni od wymuskanego herosa odzianego w pelerynę i bieliznę na wierzchu.

Jako dodatek dostajemy pierwszy solowy występ Supermana. Komiks edukujący, bardzo nostalgiczny i świetnie komponujący się z całością tomu. No i niezapomniana okładka. Jedno z tych dzieł, w których wyczuwa się, iż należą do epoki minionej, ale które będąc tak bardzo inne trafiają we współczesne serca. Może tylko w nieco inny sposób niż w swych pierwotnych czasach.

„Ostatni Syn Kryptona”   wydane w ramach Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics to udany debiut Kal- ela w WKKDC w solowej opowieści. Kolejne dzieło z jego udziałem, dające solidne argumenty, iż Superman to postać ciekawa i niejednoznaczna. I to jednocześnie bez burzenia w pył jego klasycznego etos archetypicznego superbohatera.