Batman tom 8 – Waga superciężka

„Na początku nie było niczego. A potem pojawił się Batman. I to było dobre”

Te słowa otwierają jeden z zeszytów ósmego tomu Batmana autorstwa Scotta Snydera i Grega Capullo. Opowieść ta jednak dzieje się bez udziału Batmana, a przynajmniej tego, którego dotąd znaliśmy. Zakończenie Ostatecznej rozgrywki zamknęło pewien rozdział i mimo, iż nowa rzeczywistość Gotham nie trwała zbyt długo, zmiana na stanowisku Batmana warta jest uwagi.

Superbohaterowie w wyniku różnorakich kontuzji, czy to lekkich czy śmiertelnych, czasami oddają swój kostium komuś innemu. A Mrocznemu Rycerzowi zdarzało się to kilkakrotnie. Jednymi z  zastępców Bruce’a Wayne’a w fotelu Batmobilu byli Azrael i Dick Grayson. Ten pierwszy nie do końca działał wedle metod aprobowanych przez oryginalnego Batmana i z tego też powodu ten powrócił. Pierwszy z Robinów zaś miał swój epizod na krótko przez startem New 52! i nie nacieszył się za długo peleryną, ale przynajmniej otrzymaliśmy takie dzieło jak Batman: Mroczne Odbcie. Tym razem wypadło na kogoś zupełnie innego niż dwaj powyżsi panowie. Kogoś niewytrenowanego, będącego nałogowym palaczem i o mentalności zupełnie innej niż Wayne. Kogoś jak Jim Gordon.

Jim Gordon to glina- bohater. Człowiek mogący być wzorem do naśladowania- nie tylko bowiem jest policjantem co się zowie, ale i porządnym człowiekiem, nie skłaniający się do gwiazdorstwa z powodu swoich sukcesów. U boku Batmana nie pełnił często tak bezpośrednio aktywnej służby jak członkowie jego Rodziny, a ograniczał się do wsparcia technicznego. Do czasu, gdy Batman zniknął, a Gotham pilnie potrzebuje anioła stróża o nietoperzowych skrzydłach. Mądre głowy wpadają, by miejsce to obsadzić właśnie Jimem Gordonem. Dać mu gadżety, zbroję, której pozazdrościłby miliarder z konkurencyjnego wydawnictwa i Bat- ciężarówkę. I obowiązkowo oduczyć palenia- oto przepis na Batmana.

Głównym badassem w Wadze superciężkiej jest niejaki Mr Bloom. Postać enigmatyczna, budząca dość nieprzyjemne uczucie mogące wywołać afekt do flory na jakiś czas. Obdarowuje on gangi Gotham specjalnymi ziarnami dającymi supermoce. Lecz nadprzyrodzone zdolności niosą za sobą poważne konsekwencje- każdy kto był użytkownikiem owego ziarna ginie. Uprzednio jednak czyniąc pokaźne szkody.

I znów pochwalę Grega Capullo. Rysownik ten jest wprost fenomenalnym ilustratorem opowieści Snydera. Tym razem oklaski należą mu się za walkę Batmana z gangiem Diabelskim Wieprzy, projekt zbroi i metamorfozę Gordona. Pancerz, złośliwie nazywany przez fanów Bat-bunny, jest inspirowany japońskimi mechami, co zresztą widać gołym okiem. Brak toporności dotychczasowych zbroi, jakie wdziewał Wayne sprawia, że pancerz ten, prócz swego rodzaju „uszu” ma niezły styl. No i jest jeszcze Bat- ciężarówka. Nieodżałowana Bat- ciężarówka 🙁 . Gościnnie wystąpił też Jock obrazując retrospektywną historię, w której oryginalny Batman trafia na ślad działalności Mr Blooma w dzielnicy Narrows.

Waga superciężka to odważny eksperyment Scotta Snydera i trzeba przyznać- udany. Jim Gordon nie jest doskonały, ale jego determinacja i wola walki sprawiają, że Gotham może otrzymać świetnego obrońcę. Mimo, iż tak odmiennego od klasycznego Mrocznego Rycerza i uzależnionego od władz.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu lub wybranych punktach sprzedażowych.