Skalp tom 5

Z zakończeniami seriali czy serii literackich jest następujący problem- z jednej strony są one wyczekiwane- upragniony finał budzi domysły i niecierpliwi. Z drugiej strony oznacza niejednokrotnie jej definitywny koniec. Pożegnanie. Ostatni akord utworu, który oczarowywał nad przez ten cały czas. Ostatnimi czasy ma to miejsce przy okazji serii związanych z okresem Nowego DC Comics!, ale nie tylko ten czas uniwersum Batmana i Supermana dobiega końca. Cykl Skalp Jasona Aarona i R.M. Guery również żegna nas w tym miesiącu. W poprzednim tomie na jaw wyszedł fakt, kto stoi za śmiercią Giny Zły Koń, zaś w sercach niektórych bohaterów następuje nieodwracalna przemiana. Rezerwat Praire Rose już nigdy nie będzie taki sam.

Tom zaczyna się małą dygresją historyczną, w której ukazane są relacje białego człowieka z Indianami. Obustronna nienawiść wydaje się być błędnym kołem- pikanterii dodaje pojawienie się przodka Dashiella i to u zarania dziejów rezu. Szybko jednak wracamy do czasów współczesnych, by zobaczyć konsekwencje radykalnej decyzji Lincolna Czerwonego Kruka, które nie przypadają do gustu nawet jego najwierniejszym przybocznym. Sam Dashiell leży w szpitalu po spotkaniu z mordercą swojej matki, lecz nie bez powodu należy do klanu Złych Koni. Akcja wokół wątku związanego z FBI nabiera tempa i wszystko wskazuje, że konfrontacja bohaterów będzie wybuchowa.

W Skalpie przewinęło się sporo świetnie nakreślonych bohaterów. I może Dashiell Zły Koń jest dominującą postacią, zaś Czerwony Kruk i Catche wiele mu nie ustępują, ale drugoplanowe postaci nie zostały zaniedbane przez Aarona. Będący całe swe życie nieudacznikiem szeryf Karnow, który zbudował opowiadał mity na temat swej służby w Wietnamie ma tu swoje pięć minut, które całkowicie zmieniają ostateczne na niego spojrzenie. Podobnie dzieje się z Dino Biednym Niedźwiedziem. Chłopak pragnący tylko wyrwać się z rezu staje się jego integralną częścią, a wręcz elementem patologii, którą jest on zarażony. Niezwykłe transformacje osobowości poszczególnych mieszkańców rezu ciągną się już od poprzedniego tomu, jednak dopiero teraz z kokonu zaczynają wychodzić motyle.

Skalp nie byłby tak wyjątkowy, gdyby nie R.M. Guera. Serbski rysownik stworzył zdegenerowany, ale zarazem przyciągający klimat rezerwatu Praire Rose, w którym łączy współczesne elementy gangsterskie z tradycyjnymi indiańskimi motywami. Wymienić tu można całą galerię jego dokonań i to w każdym tomie, ale nawet same ich okładki pokazują co potrafi ów artysta. A skoro jesteśmy przy okładkach- lwią część z nich stworzyć Jock, artysta znany z Wiedźm czy Batman: Śmierć Rodziny. Symbolika, niejednoznaczność i metaforyczność- zanim przejdzie się do treści komiksu warto nad nimi się na chwilę zatrzymać.

Ostatnie strony Skalpu nie przynoszą ulgi po wielu bojach, jaki stoczyli bohaterowie komiksu. W pewnych miejscach historia zatacza koło, w innych zaskakuje- wszystko jednak wskazuje na to, że Praire Rose nie będzie rajem dla Indian. Ostateczne role, jaki obrali Dashiell, Lincoln i reszta postaci odbiegają od tego, co widzieliśmy na początku, lecz nie kwalifikują się oni do sentencji- żyli długo i szczęśliwie. Skalp to jedna z najlepszych serii wydanych ostatnimi czasy w Polsce i śmiało można rzecz, że Vertigo może stawiać ją na równo z legendarnym Kaznodzieją czy Transmetropolitan.  Jason Aaron to scenarzysta piszący krócej niż Garth Ennis czy Grant Morrison, ale dorównujący im talentem i  będący, podobnie jak Scott Snyder czy Matt Fraction, przedstawicielem młodszego pokolenia scenarzystów, tworzących komiksu na miarę wyżej wymienionych mistrzów. Póki co Aaronowi bliżej do Marvela, ale historia pokazała, że wielcy scenarzyści nie ograniczają się do jednego wydawnictwa.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu lub wybranych punktach sprzedażowych.