Batman: Gotham by Gaslight (2018) – Recenzja

„Gotham by Gaslight” długo czekało w kolejce historii do zekranizowania, bo prawie 30 lat. Historia, która zapoczątkowała całą serię komiksów z linii „Elsworld” aż prosiła się o przeniesienie na inne medium, bo cóż może być bardziej filmowego niż konfrontacja Batmana z Kubą Rozpruwaczem? Pogłoski o pracach nad tym filmem huczały w sieci już od kilkunastu lat, aż w końcu film został oficjalnie zapowiedziany, a teraz mamy okazję sami go zobaczyć. Co więcej film ma kategorię wiekową „R”, czyli dla widza dorosłego. Czy taki miks się udał?

Film zabiera nas do wiktoriańskiego Gotham (położonego jednak w Stanach Zjednoczonych), gdzie Bruce Wayne jakiś czas temu powrócił z Europy i działa w nocy jako Batman, w dzień zaś pracując nad otwarciem Światowych Targów Gotham – inwestycji, która zapewnić ma miastu zastrzyk kapitału, mającego za zadanie poprawić sytuację miasta. Niestety, w Gotham zaczyna działać Kuba Rozpruwacz, biorąc sobie na cel prostytutki i inne panie powiązane z „najstarszą profesją świata” zabijając je, a następnie potwornie okaleczając. Batman rozpoczyna pościg za mordercą, a każde jego potknięcie okupione jest śmiercią kolejnej niewinnej osoby. Szybko okazuje się, że nie jest on jedyną osobą polującą na Rozpruwacza: młoda „tancerka” Selina Kyle sama staje po stronie tych o których mało kto pamięta szybko przecinając drogę z Mrocznym Rycerzem. Wspólnie próbują rozwiązać zarówno zagadkę tożsamości psychopaty jak i znaleźć sposób na powstrzymanie go.

Ogromnym atutem filmu jest to, że nie przenosi on historii Augustyna i Mignoli wprost na scenariusz, ale dodaje też sporo nowych elementów (Rozpruwacz jako wojownik równy Batmanowi), postaci (Selina Kyle, Leslie Thompkins, „Poison Ivy” czy banda bezdomnych chłopaczków próbujących dorobić nazywający się „Dickie”, Jason” i „Little Tim”) i wydarzeń (wyścig Bruce’a do Lesilie przed Rozpruwaczem, obława na Nietoperza). Wieńczący akt zaś jest czymś zupełnie innym od tego co znamy w komiksie, a scenarzysta Jim Krieg postanowił nawet zmienić tożsamość zabójcy! Zabieg w moim odczuciu kontrowersyjny, ale sprawia, ze nawet znając komiks cały czas poznajemy nową historię, która nie raz może nas zaskoczyć. Kategoria „R” również robi swoje. Co prawda nie jest to film gore i szczegóły „krojenia’ nie są nam pokazane, film w BARDZO sugestywny sposób pokazuje nam los ofiar Kuby oraz to co zostało z okaleczonych ciał. Nie ma co się jednak dziwić – taka historia wymaga odpowiedniej ekspozycji, żeby treść również mogła błyszczeć.

W zasadzie jedyną rzeczą do której mógłbym się przyczepić jest animacja. Nie zrozumcie mnie źle: uwielbiam tą klasyczną kreskę Timma i wszystkie jej odmiany. Możliwe że to sentyment z seriali które oglądałem w dzieciństwie. W „Gotham by Gaslight” jednak problemem nie jest sam styl graficzny a animacje. Konkretnie animacje podczas walk, bo w podczas wolniejszych scen prezentują się one poprawnie. Podczas walki natomiast… mam wrażenie, że reżyser zbyt chciał pokazać tempo stać Batman z Kubą Rozpruwaczem, bo miejscami nie widać tam zupełnie nic. Jasne – w rzeczywistości w takiej sytuacji również nie widzielibyśmy wszystkiego, ale to jest film, medium wizualne, które ma się przede wszystkim oglądać.

W rolach głównych usłyszeć możemy Bruce’a Greenwooda (Batman; również w „Under the Red Hood i Young Justice), Jennifer Carpenter (Selina Kyle), Anthony Head (Alfred), Scotta Pattersona (komisarz Gordon), Johna DiMaggio (detektyw Bullock), Grey Griffin (Leslie Thompkins) czy Williama Salyersa (Hugo Strange). Gościnnie usłyszeć możemy też Tarę Strong czy samego Bruce’a Timma. Szczególnie skomplementowałbym tutaj aktorów użyczających głosy Batmanowi, Selinie i Gordonowi, gdyż to gównie ich popisy „robią” cały film.

W ogólnym rozrachunku „Batman: Gotham by Gaslight” to bardzo dobra animacja, która podchodzi do znanego klasyka w nowy i świeży sposób dając nam przy tym solidną obsadę, która robi wszystko żebyśmy poczuli klimat wiktoriańskiego Gotham i klasyczną kreskę, którą większość z nas wspomina z dzieciństwa. Oczywiście, nie jest pozbawiony wad związanych z animacjami oprawy graficznej, ale choć zauważalne – nie są one specjalnie uciążliwe i przez dużą jego część, film możemy oglądać komfortowo. Polecam „Batman: Gotham by Gaslight” zarówno tym, którzy historii nie znają, jak i tym którzy przeczytali komiksowy pierwowzór od deski do deski.

OCENA: 8/10