Batman: Narodziny Demona

Rodzimy rynek komiksowy rozrasta się i ma się dobrze do tego stopnia, iż zaczynają pojawiać się na nim zdublowane tytuły. Tak jest i też z pozycją Batman: Narodziny Demona, historii skupionej nie tyle co wokół postaci Mrocznego Rycerza, a jego teścia i dziadka jego syna Damiana- R’as Al- Ghula. Złoczyńcy istotnego w żywocie Batmana, ale z racji przytłaczającej konkurencji z Arkham, nie tak często ukazywanego szerszej publiczności.

Pierwsza część składająca się na ten tom- Syn Demona– autorstwa Mike’a W. Barra i Jerry’ego Binghama jednoczy Bruce’a i jego teścia i dla tego pierwszego stanowi chwilę odpoczynku i miłosnych uniesień u boku Talii Al-Ghul. Głowa Demona i Mroczny Rycerz wspólnie stawiają czoła niebezpieczeństwu na skalę globalną i śmiało można przyznać, że sojusz ten jest dość ciekawy. Batman nie zachowuje się jak przesiadujący na gargulcu samotnik, zaś R’As na chwilę odstawia na bok swoją wizję świata. W świecie superbohaterów nie ma jednak miejsca na tak skrajne team-up’y…

Narzeczona Demona to kolejna opowieść, w które R’As na chwile staje u boku Batmana. Warto wspomnieć, że nazywa on swego zięcia zaszczytnym tytułem Detektywa, kłaniając się tym samym jego bystrości i dedukcji.  Pozytywna relacja między nimi nie trwa długo- mroczna strona przywódcy Ligi Asasynów daje o sobie znać przy okazji relacji z pewną kobietą. Lider międzynarodowej organizacji terrorystycznej to ktoś, komu się nie odmawia… Obie opowieści mają pewną bondowską nutę. Te wszystkie tajne siedziby i akcje, którym bliżej do wyczynów Agenta 007 niż superbohatera z Gotham sprawiają, ze nie są to kolejne opowieści spod znaku peleryny i maski.

Ostatnia opowieść to origin Al- ghula. Nie będę też ukrywał, że jest to opowieść najlepsza z całego tomu, pokazująca, że teść Wayne’a to nie eko- oszołom z dużą ilością środków do realizacji swoich pomysłów. Oto bliskowschodni uczony, którego szczęście obdarowało niezwykle piękną zoną naraża się dość niezbyt rozgarniętemu władcy. Narodziny Demona ilustruje Norm Breyfogle pozwalając sobie na malunek. I to malunek nie byle jaki, bo ociekający klimatem rodem z Baśni tysiąca i jednej nocy. Jaskrawe barwy szat pomieszane z pustynnym piaskiem i nocnym niebem

Pora na odwieczne pytanie- którą wersję kupić? Czy dwuczęściową od Eaglemoss, czy wydaną w ramach DC Deluxe od Egmotnu? Dla tych, którzy regularnie zbierają WKKDC polecam tę pierwszą opcję- wydanie deluxe jest oczywiście fajne, ale nie zawiera dodatków jakie oferuje od początku Eaglemoss. Z kolei wybiórczy czytelnicy tej serii powinni zaopatrzyć się w egzemplarz egmontowski. Panorama zapewne i tak początkowana w bluźnierczy sposób, a cena tego tomu wynosi w przybliżeniu tyle samo co wersja z WKKDC.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.