WKKDC #38 – Batman: Zjawy z przeszłości

Batmana znam już po rewolucji jakiej dokonał w postrzeganiu tej postaci Frank Miller. Wcześniejsze jego przygody były dla mnie ciekawostką, czymś co z chęcią czytałem, ale jakoś niespecjalnie się w nie zagłębiałem, między innymi z racji tego, że niektóry zestarzały się mniej szlachetnie. Obawiałem się, że Zjawy z przeszłości będą dla mnie ciężką lekturą, ale okazała się ona zaskakująco przyjemna. Kryminalny nastrój, czasami jedynie zdradzający się superbohaterskim sznytem i okazja do poznania takich indywiduów jak Kalkulator. Wstęp z jego udziałem jest pięknym pomnikiem absurd komiksu trykociarskiego sprzed dekad. Dalej jest nieco inaczej- mroczniej i dojrzalej, z wyczuwalną nutką zmian, które nastąpiły za czasów twórcy Sin City.

Batman to heros o nieskazitelnym sumieniu. A taki typ niezmiernie irytuje co bardzie plugawe jednostki, które nader często zasiadają na stanowczo za wysokich dla nich stanowiskach. Tak jest i tym razem- działania Batmana związane z powstrzymanie Phospohorusa naraziły na szwank wpływowych oficjeli. Na tyle wpływowych, iż nawet Gordon ma związane ręce. Jednak czy Batman nie miał już małych wojenek z lokalnymi władzami i służbami porządkowymi?

W Nocy Ludzi Potworów pojawił się złoczyńca  Hugo Strange. Mimo, iż nie brak mu smykałki do magii bohatera o tym samym nazwisku z konkurencji, to jego metody wykraczają ponad to co pojęte. Na łamach tego albumu możemy zobaczyć jego debiut, ale też jedną z najlepszych historii z jego udziałem, gdzie złoczyńca pozwala sobie naruszyć najbardziej osobiste aspekty życia Batmana. Na dodatek jest to bohater, którego nie ograniczają bariery zwykle zakańczające wszelakie problemy życia doczesnego.

Tom zawiera jedną z najbardziej legendarnych opowieści konfrontujących Jokera i Batmana- Roześmiana ryba. Może i kultowym jest pojedynek z Zabójczego żartu a jako kamień milowym w jego historii Powrót Mrocznego Rycerza, ale widok ryby z sardonicznym uśmiechem w stylu Jokera, czy jego szumne zapowiedzi ekspansji na inne rynki garmażeryjne to warte poznania i hołdu rzeczy, będące dla mnie czymś więcej niż staroszkolnymi przygodami Batmana.

Wayne’a dopadnie też Amor w postaci stylowej Silver St. Cloud. Batman zawsze był dla mnie bohaterem nieco aseksualnym, co zresztą podkreślił Grant Morrison w swoim Azylu Arkham. Ostatnie wydarzenia związane z Catwoman i powyższy romans obalają mit herosa, któremu obojętne jest życie uczuciowe. Ale czy ktoś tak pechowy jak Batman ma szansę na miłość na długo?

Rysunki Marshalla Rogersa to modelowy przykład noir, którego nie powstydziliby się Darwyn Cooke czy Frank Miller. Posępne, skąpane w deszczu krajobrazy, peleryna nietoperz i tajemnicza piękność, która wodzi za nos głównego bohatera.  Spisali się też Terry Austin i Dick Giordano, nadali rysunkom Rogersa głębi, znacznie wynosząc je poza przeciętność. W pamięć zapadają takie plansze jak ta związana z odkryciem mimikry Strange’a i koszmarów jakie nawiedzały Bruce’a.

Trzydziesty ósmy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics należy do tych pozycji, które warto mieć zarówno ze względu na wartość historyczną, jak i samą treść. Okazja do przeniesienia się w erę, w której Batman był nieco mniej poważnym i mrocznym herosem nie zdarza się u nas często, a Zjawy z przeszłości nie tylko czynią ku temu sposobność, ale i nie zanudzają, jak mają to w zwyczaju komiksy sprzed kilkudziesięciu lat.