Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni tom 1: Prawo Sinestro

W moje ręce trafił pierwszy tom rebirthowej serii o Green Lanternach i co mogę powiedzieć na samym wstępie tej recenzji to: NO W KOŃCU! Zielone Latarnie (i pozostałe Korpusy) to zdecydowanie moja ulubiona część DC Comics, dlatego ogromnym bólem było dla mnie to, że w naszym kraju ci bohaterowie nie doczekali się wydania swoich tomów z przygodami. Jedyną okazją w Polsce, żeby zobaczyć Green Lanternów w akcji były serie o Justice League, ale jak dla mnie było to za mało… stanowczo za mało. Chcąc zaspokoić swoją potrzebę na pierścienie, emocjonalne spektrum i świetlne konstrukty sięgałem po elektroniczne wersje komiksów o Latarniach, ale osobiście wole trzymać w ręce komiks, niż telefon. W momencie, gdy dowiedziałem się o planach Egmontu o wydaniu serii Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni byłem wniebowzięty i postanowiłem nabyć każdy jej tom. Co prawda z lekkim opóźnieniem, ale w końcu „Prawo Sinestro” do mnie trafiło, a co dostajemy w środku?

Początek tomu przedstawia nam streszczoną historię Hala Jordana, Zielonych Latarni oraz Korpusu Sinestro (co jest dobrym posunięciem zwłaszcza dla nowych czytelników). Następnie widzimy, jak Hal wykuwa sobie nowy pierścień, z własnej siły woli, i wyrusza z misją odnalezienia reszty Korpusu. W tym czasie gdzieś w zakamarkach kosmosu otwiera się portal, w którym pojawiają się pozostałe przy życiu Latarnie. Tymczasem Hal na jednej z planet zostaje zaatakowany przez członków Korpusu Sinestro, którzy będąc z powrotem pod rozkazami Thaala Sinestro, zmienili się ze stróżów prawa w szerzących terror złoczyńców. Po ciężkiej walce Hal zostaje zabrany do kwatery głównej Korpusu Sinestro, gdzie zostaje wyleczony przez byłą Zieloną Latarnię i córkę Sinestro, Soranik Natu. Korpus Zielonej Latarni, nie znając swojego położenia, postanawia wysłać Guy’a Gardnera na zwiad, a jak to bywa z Gardnerem, ten nie mal od razu pakuje się w tarapaty i zostaje schwytany przez Żółte Latarnie i zabrany na Świat Wojny. Później, jak można się było spodziewać, na Świecie Wojny dochodzi do starcia między Halem Jordanem a zasilanym mocą Parallaxa Sinestro, podczas której Hal decyduje się użyć pełni swoich mocy, żeby powstrzymać swojego byłego mentora. Korpus, który ruszył z odsieczą Gardnerowi, z którym utracili kontakt, widzi w oddali błysk zielonego światła, myśląc, że to Guy. Ten jednak pojawia się wraz z członkami Korpusu Sinestro, którzy odwrócili się od despotycznego przywódcy.

Podsumowując, mogę powiedzieć, że „Prawo Sinestro” nie jest najlepszą historią z Zielonymi Latarniami, jaką czytałem, ale nie jest też najgorsza. Cała akcja zawarta w tomie jest szybka, co działa na plus, osobiście nie lubię smęcenia i zbyt długiego budowania wątku. Tu tego nie było, a akcja nabierała rozpędu od strony do strony, wciągając mnie coraz bardziej. Scenariusz, rysunki i kolorystyka wszystko to współgra ze sobą na bardzo dobrym poziomie, dając nam historię, która spisała się jako start w erę Rebirth. Mogę polecić ten tom z czystym sumieniem nie tylko fanom Green Lanternów, ale i tym którzy zaczną swoją przygodę z Halem i Korpusem. Bardzo cieszy mnie fakt, że Egmont postanowił otworzyć się na Zielone Latarnie i mam nadzieję, że do naszego kraju trafi również seria Green Lanterns. Pozostaje czekać, ale na razie mamy serię o Jordanie, która z każdym tomem robi się lepsza.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.

Recenzje pozostałych komiksów wydanych w ramach DC Odrodzenie.