WKKDC #48 – JLA Amerykańska Liga Sprawiedliwości: Kolejny Gwóźdź

Stawiam znak równości między Marvelem i DC, ale jedno trzeba przyznać uniwersum Supermana- ich alternatywne światy są naprawdę czymś ciekawym, a wszelkiej maści Kryzysy i zderzenia światów wypadają wiarygodniej od tych z udziałem bohaterów Domu Pomysłów. Szokujące pomysły zderzają się w nich bowiem z legendarnością postaci, co potęguje zaskoczenie czytelnika. Szczególnie dotyczy to Kal- ela i jego najbliższych współpracowników z Ligi. WKKDC obfituje w wiele wspaniałych tytułów spod szyldu JLA, jak chociażby Wieża Babel czy Sprawiedliwość, ale to Gwóźdź zrobił na mnie największe wrażenie i był najbardziej nieprzewidywalny. To jednak nie koniec. Okazuje się, że pewne wydarzenia mają swoje dalsze konsekwencje.

Podczas gdy herosi i świeżo upieczony Superman toczyli boje ze złowrogim Jimmy’m Olsenem, w odległym kosmosie trwała wojna między Nową Genezą a Apokolips. Wywołał ją incydent związany z polem siłowym stworzonym przez Olsena otaczającym Ziemię, która w tym czasie zapragnął zaatakować Darkseid. Wyniszczający bój doprowadza do ogromnych strat nie tylko po zwaśnionych stronach, ale uderza też w postronne cywilizacje, które miały pecha stanąć na drodze wojennego młyna. Do akcji włącza się nawet Korpus Zielonych Latarni, który z jednostki indywidualnie działających stróżów porządku zmuszony jest przekształcić się we współpracującą i wielozadaniową armię. Tymczasem na Ziemi Superman powoli oswaja się z własną potęgą, a Batman walczy z własnymi demona. A to dopiero początek kłopotów.

Świat tu przedstawiony to nie kolejne uniwersum mające przykuć uwagę swą odmiennością, a zobrazowanie efektu motyla w świecie herosów. W tym przypadku jest raczej efekt gwoździa, ale bez względu na pierwotny, pozornie nieistotny czynnik zmieniający całkowicie przyszłość, autorom udaje się doskonale go zobrazować. Wielokrotnie Liga działała bez Supermana, który z różnorakich powodów był czasowo nieobecny, nigdy jednak nie istniała całkowicie bez niego. Gwóźdź znakomicie pokazał, jak harcerzyk z Kryptona silnie wpływa na całe uniwersum DC. Tu jest podobnie.

Jeśli komuś podobała się ogromna ilość postaci w Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach i tutaj będzie usatysfakcjonowany ich liczbą. Obok klasyki superbohaterskiej braci pojawiają się postaci takie jak Deadman, Czarna Orchidea czy członkowie Syndykatu Zła. Nie brakuje też niecodziennych wariantów postaci. Rzadko zdarza się okazja, by ujrzeć Big Bardę dzierżącą pierścień Zielonych Latarni. Nawet jednak ona nie robi takiego wrażenia jak odmieniony Oliver Queen czy sprowadzone z przeszłości machiny wojenne.

Zarówno kreska, jak i narracja Alana Davisa są szczególne. Autor nie boi się eksperymentować i szokować, doskonale wpisując się w styl współczesnych komiksów superbohaterskich, ale nie porzuca klasyki, tej jedynej w swoim rodzaju heroiczności postaci i lekkiej naiwności, tak charakterystycznej i kojarzonej z ludźmi w pelerynach. Kolejny Gwóźdź pozwala mu na wiele szaleństw, na szczęście bez tanich zagrywek i przesady.

Dla takich pozycji warto wciąż kupować WKKDC. Mimo nieznacznych podwyżek cen, mimo dubli to wciąż seria, która oferuje historie z najwyższej półki. Eaglemoss zapowiedziało, iż kolekcja wydłużona zostanie o kolejne dwadzieścia tomów i miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Tymczasem Kolejny Gwóźdź to prawdziwy sztos, którego trzeba posiadać, nawet nie będąc właścicielem całej panoramki.