Suicide Squad tom 2: Przy zdrowych zmysłach
Drugi tom przygód grupy antybohaterów daje dużo satysfakcji podczas czytania. Nie spodziewajcie się jednak jakichś plot twistów, ponieważ fabuła jest prosta mimo to świetnie dopracowana.
Główną opowieścią w tomie jest tytułowa historia „Przy zdrowych zmysłach”, w której Task Force X walczy z Generałem Zodem oraz działaniem Czarnego Więzienia na zgromadzonych w Belle Reve. Promieniowanie kuli sprawia, że wszyscy wariują i dają się ponieść pierwotnym instynktom. Wszyscy, z wyjątkiem Harley Quinn, na którą kula ma odwrotne działanie, przywracając jej zdrowy rozsądek. Tak o to los Suicide Squad, jak i całego świata spoczął na barkach dr. Harleen Quinzel.
Oprócz głównej historii otrzymujemy również krótkie historie dopełniające tom. Tak jak w tomie 1 tutaj również otrzymujemy „Akta personalne”. Otrzymujemy tu krótkie origin story Hack, dramat obyczajowy z Killer Crociem w roli głównej, akcję ratunkową prowadzoną przez Enchantress z elementem horroru. Tom 2 zawiera również preludium do „Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad”, w którym widzimy jak Killer Frost, trafia do Belle Reve. Dostajemy również retrospekcje zatytułowaną „Anonimowi Złoczyńcy” i o ile podoba mi się styl rysunków Jima Lee i Harley Quinn surfująca na plecach Man-Bata, to kreskówkowe rysunki Seana Gallowaya są dla mnie najsłabszą częścią tego tomu.
Pod względem graficznym (jak zawsze przy jego pracach) nie mogłem oderwać wzroku od rysunków Jima Lee, póki nie ogarnąłem ich w całości, szczegół po szczególe. Świetne rysunki Jima dopełniły się ze scenariuszem Roba Williamsa w 100%.
Suicide Squad jest jedną z moich ulubionych serii Odrodzenia, mimo że mógłbym się bez niej obyć, to wciąż czytam kolejne historie. „Suicide Squad: Przy zdrowych zmysłach” jest czymś, bez czego można żyć, ale nie sądzę, by fani Task Force X żałowali zakupu tego tomu.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.
