All-Star Batman tom 2: Końce Świata

Scott Snyder to jeden z najbardziej uznanych scenarzystów komiksowych ostatnich lat. Jego „Trybunał Sów” i reszta runu „Batmana” z „The New 52” uważane są za jedne z najlepszych historii z Człowiekiem – Nietoperzem w historii. Dlatego nie dziwi fakt, że po przekazaniu głównej serii Tomowi Kingowi DC nadal chciało Batmana pisanego przez Snydera. Tak w ofercie DC Rebirth znalazła się autorska seria „All-Star Batman”.

Widać, że scenarzysta dostał tu bardzo dużą swobodę. Znajdujące się w „Końcach Świata” komiksy są czymś kompletnie innym od tego, co możemy obecnie przeczytać w pozostałych tytułach DC wydawanych w Polsce. Są szalone, tajemnicze i prowadzone w niespotykany nigdzie indziej sposób, a główny bohater jest postacią nieco niepokojącą.

Pierwsza historia, tytułowe „Końce świata” przedstawia podróż Batmana w poszukiwaniu sposobu na zatrzymanie zabijającej wszystko bakterii. Mroczny rycerz podąża za kolejnymi tropami, a na swej drodze spotyka Mr Freeze’a, Poison Ivy i Mad Hattera. Cały czas musi też mierzyć się z współczesną wersją Blackhawków, tu komandosami zajmującym się sprawami o apokaliptycznym wymiarze.

Fabuła tej opowieści trzyma w napięciu i zaskakuje na etapie poszczególnych potyczek, niestety finał jest mocno przewidywalny. Nie podam tu zakończenia, ale powiem, że było dużo podobnych komiksów. Tak naprawdę najmocniejszymi atutami „Końców Świata” są sposób prowadzenia narracji i strona graficzna. Snyder po prostu bawi się sposobami, w jakie można opowiedzieć tę przygodę. Raz jest to standardowy komiks z dymkami, za moment tekst znajduje się wprost na ilustracji. W końcu narracja i słowa bohaterów znajdują się w ramce, przedstawione po prostu jak fragmenty powieści. A i to nie jest koniec. Narracja wciąż zmienia styl; jest pierwszo, drugo i trzecio osobowa w zależności od fantazji i potrzeb autora. Wszystko to idealnie koresponduje z bardzo dobrą grafiką.

Zeszyt pierwszy i czwarty zilustrował Jock (autor rysunków do słynnego „Mrocznego Odbicia”), drugi Tula Lotay, a trzeci Giuseppe Camuncoli . Każde z artystów ma diametralnie inny styl, z którym zmiany narracyjne współgrają. Rysunki Jocka są nieostre i niepokojące i to na nich pojawia się tekst. Idealnie imitują one śnieżycę i ukazują mroczną siedzibę Freeze’a, a także Waszyngton, gdzie rozgrywa się finał tej przygody. Ilustracje Lotay są pełne kolorów, jak kwiaty Poison Ivy i razem z dymkami są typowym komiksem, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Giuseppe Camuncoli rysuje w sposób bardzo kreskówkowy i pełen szczegółów. Dlatego przypadł mu zeszyt z Mad Hatterem, a Scott Snyder tutaj zaczął zabawę z czytelnikiem za pomocą zmiany osoby w ramkach z narracją. Niepewność i niepokój, jaki wprowadzają te zabiegi pozwalają nam się utożsamić z Batmanem w tej historii, oczywiście na tyle, na ile to możliwe. Podoba mi się to, ponieważ nie każdy twórca z tak dużą swobodą twórczą radzi sobie równie dobrze.

Druga opowieść to zakończenie „Przeklętego koła” z pierwszego tomu. Tym razem Duke Thomas pomaga Batmanowi w walce z Riddlerem. Jest to komiks całkiem zwyczajny i niewyróżniający się w porównaniu z „Końcami Świata”. Snyder skupia się tu raczej na wprowadzaniu Duke’a w świat Batmana. Zdecydowanie można tu pochwalić Francesco Francavillę. Jego prosta kreska i dobrana przez niego jaskrawa kolorystyka doskonale pasują do charakteru historii, ale i do klimatu szalonego Gotham City w ogóle.

Fabuły w „Krańcach Świata” nie są tak naprawdę niczym odkrywczym, ale jednocześnie nie rozczarowują. Jest to zasługa świetnych rysunków i sposobu, w jaki łączą się z fantazyjnym sposobem narracji autora. Wydaje mi się, że jeśli jesteście wielbicielami Scotta Snydera, albo niestandardowej kreski i bardziej eksperymentalnych, nieszablonowych komiksów powinniście zobaczyć, jak dobrze można bawić się formułą komiksu i wciągnąć w tą zabawę czytelnika.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.

Recenzje pozostałych komiksów wydanych w ramach DC Odrodzenie.