WKKDC #53 – Nowi Nastoletni Tytani: Kontrakt Judasza

Idea nastoletnich grup superbohaterskich nigdy mnie nie przekonywała, nawet jak byłem rówieśnikiem protagonistów. Problemy wieku dojrzewania były bowiem w nich przedstawione z jednej strony w przerysowany, a z drugiej ugrzeczniony sposób- czyli, jak zawsze gdy za scenariusz o małolatach bierze się ktoś już dawno nie martwiący się szkolnymi ocenami. Na szczęście istnieją chwalebne wyjątki i takich należy Kontrakt Judasza. Opowieść o młodych bohaterach, którym przyjdzie zmierzyć się z prawdziwie dorosłymi problemami. Recenzja kolejnego tomu WKKDC!

Robin i Kid Flash wycofują się z czynnej służby w grupie, a na ich miejsce przyjęta zostaje Terra Markov. Dziewczę te, mimo sympatii, jaką budzi, szczególnie u Changelinga, ma dość mało szlachetne zamiary. Marv Wolfman już na początku wylew nam na głowy kubeł zimnej wody. Oto niepełnoletnie dziewczę ma romans z panem w średnim wieku. Co prawda nie byle kim, bo samym Deathstroke’em, ale fakt ten przeczy tezie o naiwności komiksu superbohaterskiego, zwłaszcza tego z nastolatkami. Terra okazuje się być godna miana okrytego złą sławą apostoła. Za jej sprawą Deathstroke otrzymuje istotne informacje na temat każdego z młodych herosów, co pozwala mu na wypełnienie co do joty zlecenia od pewnej złowrogiej organizacji. Czy Tytani wywęszą w swych szeregach zdrajcę i czy uda im się uniknąć dość nieciekawego losu?

Pozornie dynamiczna superbohaterska przygoda jest w istocie opowieścią o dojrzewaniu i ludzkich słabościach. Traktuje ludzi w wieku nastoletnim z szacunkiem, ale też bez przesadnej gloryfikacji i usilnego czynienia z nich osobników dojrzałych. Zachowanie Changelinga jest tego najlepszym przykładem. Istotną postacią jest tu Deathstroke. Wolfman pokazuje jego postacią, iż nie każdy dorosły to nauczyciel i opiekun dbający o swego podopiecznego, choć nie można nazwać kontrowersyjny nawet dziś romans między szesnastolatką a panem z siwizną na głowie za relację uczeń- mistrz. Równiez przemiana Robina wówczas przebierającego nogami w krótkich szortach w Nightwinga była zwiastunem pewnej zmiany. Może to stwierdzenie nieco na wyrost, ale Kontrakt Judasza był dla Tytanów tym, czym słynne dzieła Franka Millera dla Batmana. Wejściem w mrok dojrzałości i realizmu, ale i okazją do ustanowienia nowej jakości komiksu superbohaterkiego.

O ponadczasowości i nieśmiertelności prac George’a Pereza wspominałem już przy okazji recenzji Wonder Woman: Bogowie i śmiertelnicy. Tu artysta nie ma okazji do przedstawiania olimpijskich bóstw, ale nie brakuj chwil na zaprezentowanie swego talentu, choćby przy okazji pewnego mrocznego rytuału. Warto też zwrócić uwagę, jaką ewolucję przeszli bohaterowie. Nightwing dziś wydaje się wyglądać jak cyrkowiec, a Cyborg przypomina bohatera kiepskiego SF. Że nie wspomnę o fryzurach z epoki i kilku innych detalach, które jednak niespecjalnie przeszkadzają w odbiorze komiksu, szczególnie tym, którym niestraszny jest oldschool.

Nowi Młodzi Tytani: Kontrakt Judasza to jedna z tych pozycji, których nie warto przegapić. Tytani z Odrodzenia z Damianem Wayne’m na czele i córką Lobo w składzie to komiks napisany z lekkim przymrużeniem oka. Nie sądzę, aby udało się powtórzyć sukces tegoż klasyka kiedykolwiek. Scenarzyści muszą znaleźć pewną ścieżkę, lecz nie opartą na frywolnej fabułce i humorze, a na problematyce bliskiej młodym osobom, która jednocześnie trafia do seniorów.  Kontrakt Judasza wyprzedza swoją epokę i problematyka w nim poruszona może być tematem wielu dyskusji, nie tylko z dziedziny komiksu. Wszak zawsze zadrzeć się będzie, że małoletnia dziewczyna zobaczy w dojrzałym i pewnym siebie mężczyźnie swój ideał, a ten nie będzie kierował się wobec niej równie romantycznymi pobudkami.