WKKDC #65 – Batman: Czarna Rękawica

Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się, że film z Batmanem w roli głównej reżyserii Matta Reevesa da nam Mrocznego Rycerza w detektywistycznym wydaniu. Po pełnej superbohaterskiego dynamizmu kreacji Bena Afflecka to ciekawa odmiana. Na film przyjdzie nam jednak poczekać. Radujmy się na razie świetną, kryminalną lekturą, jaką jest Batman: Czarna Rękawica wydany w ramach WKKDC.

Kim jest tytułowy łotr? Czarna Rękawica to skryty w cieniu typ mistrza marionetek, zaskakująco kojarzący mi się z Fantomasem. Podobnie jak legendarny czarny charakter osobnik ten działa z ukrycia i mimo prób złapania go za kark, umyka za każdym razem. Tę staroszkolną wręcz złowrogość widać już w pierwszej historii tego tomu. Kolejne opowieści nie zwalniają ani trochę, choć atmosfera rodem z powieści Agathy Christie ustępuje komiksowej narracji.

Zanim jednak przejdę dalej, kilka słów na temat Klubu Bohaterów. Sama nazwa budzi skojarzenie z paczką szkolnych przyjaciół, która pod wpływem powieści graficznych przybiera tajne pseudonimy i spotyka się w bazie z koców i poduszek. I nie jest to skojarzenie bezpodstawne. Batman jest inspiracja dla wielu ludzi z różnych stron świata. I tak oto narodziły się takie persony, jak Gaucho, Rycerz czy Wingman. Herosi ustępujący zdecydowanie pola Mrocznemu Rycerzowi, leczy z ogromną pasją i sercem do swego peleryniarskiego fachu. Grant Morrison odkurzył nieco tę grupę, a jeżli jesteście zainteresowani ich działalnością, zachęcam do poznania serii Batman Incorporated.

Kolejna historia przenosi nas do Gotham, gdzie naprzeciw Gordona staje ktoś łudząco podobny strojem do Batmana. Każda kolejna chwila ujawnia nieco jego motywacji. Każda kolejna chwila jest też sprawdzianem dla Bruce’a. Znajdzie się on bowiem na granicy, której ponowne przekroczenie jest teoretycznie niemożliwe. Teoretycznie, bo nie takich już ekscesów dokonywali herosi. Morrison serwuje nam odrobinę retrospekcji, choć w nieco mniej klasyczny sposób, niż zwykle są one przedstawiane. Hipnotyczny styl prowadzenia fabuły pojawił się kilka razy w dziełach tego twórcy i tutaj również mamy okazję nieco odpłynąć.

Za stronę rysunkową odpowiadają J.H. Williams III, Tony S. Daniel, Jonathan Glapion i Sandu Florea. Wyróżnię jednak tego pierwszego, zdecydowanie najlepszego spośród całej ilustratorskiej ekipy. Artystę mieliśmy okazję już poznać przy okazji Sandman: Uwertura. Rysownik ten zdaje się wyśmiewać proste formy ilustracji. Przeciętny rysownik ogranicza się do klasycznych form kadrowania i akcji z niego wynikających. Plansze Williams zdają się płynne, po czym nagle przechodzą w ulotność, by po chwili stać się bardziej statyczne. Dla początkującego odbiorcy może to być lekkie obciążenie, ale dla kogoś pragnącego spróbować czegoś bardziej złożonego, jest perfekcyjne.

Batman: Czarna Rękawica to jedna z historii z okresu Batman Detective Comics, w którym tytuł prowadzony był przez Granta Morrisona. Nie muszę chyba pisać, że szkocki scenarzysta to jeden z najbardziej cenionych twórców komiksu współczesnego. W tej historii znakomicie widać to na przykładzie zmiany stylu samej narracji. Oldschoolowy kryminał z retro superbohaterami przechodzi w historię walki między Batmanem a zagadkowym oponentem, najwyraźniej silnie związanym z nim przeszłością. Przy tym wszystkim Morrison jest autentyczny, nie gubi się w odmiennych od siebie estetykach. No i sam Czarna Rękawica… Na horyzoncie tymczasem pojawiła się zapowiedź Doom Patrolu jego autorstwa i brak całości jego runu Batmana możemy zastąpić tym tytułem.