Batman R.I.P.

Kiedy myślę o Grancie Morrisonie, do głowy przychodzą mi dwie rzeczy. Pierwszą z nich naturalnie jest Lex Luthor, a drugą bardzo charakterystyczny styl pisania, gdzie najbardziej żenujące, lub zapomniane wątki z historii komiksowych bohaterów są wyciągane na światło dzienne i przerabiane na współczesną modłę, by uczynić je godnymi uwagi i intrygującymi. Morrison robi tak teraz w świetnym „The Green Lantern”, oraz w przeszłości przy „Action Comics”. Mimo to jednym z jego najsłynniejszych epizodów jako scenarzysty dla DC Comics pozostaje praca przy tytułach z Batmanem. Wydane w Polsce (między innymi w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics) „Batman i Syn” i „Czarna rękawica” to w moim odczuciu wzorcowe historie o Człowieku-Nietoperzu. Mroczne, niepokojące, ale nie pozbawione humoru, czy nawiązań do klasyki. Ich kontynuacja, „Batman R.I.P.” jest pod tymi względami jeszcze bardziej intensywna. W konsekwencji wyrzuca on moje oczekiwania wobec siebie do kosza, a następnie daje mi coś, na co nie byłem przygotowany, a co było lepsze niż rzeczy jakie Grant Morrison przedstawił mi dotychczas.

„R.I.P.” jest bezpośrednią kontynuacją „Czarnej rękawicy„, dlatego przy omówieniu fabuły i swoich wrażeń będę w jakiś sposób odnosił się do obydwu tomów. Jeśli nie czytaliście jeszcze „Czarnej rękawicy”, planujecie to zrobić, albo chcecie przeczytać „Batman R.I.P.”, a nie chcecie, żebym psuł wam zabawę spoilerami, to nadróbcie te komiksy i wróćcie tutaj. Na prawdę warto. Możecie też przejść do części gdzie omawiam rysunki i okładki w tym tomie.

Historia kontynuuje wątki romansu Bruce’a Wayne’a z Jezabel Jet, tajemniczej organizacji próbującej zamordować Batmana i wydarzeń z przeszłości dotyczących tajemniczego eksperymentu, w czasie którego Człowiek-Nietoperz spędził 10 dni odizolowany od świata. I tak relacja z Jezabel rozwija się, ale cień kładzie na niej rosnąca paranoja Bruce’a. Szuka on nadal związku tajemniczego doktora Hurta z Czarną rękawicą. Gdy ta w końcu atakuje, podnosi rękę także na Nightwinga i Robina. Bruce tuła się po mieście jako Batman z Zur-En-Arrh na granicy obłędu. Dick jest przetrzymywany w Arkham, w którym rządzą Hurt i Joker, a Tim unika łowców Hurta i kontaktuje się z Klubem bohaterów. Mało tego Alfred jest więziony w Bat Cave, a komisarz Gordon w wypełnionej pułapkami Wayne Manor. Obu ratuje Talia i Damian. Batman dociera do Azylu Arkham, gdzie bohater dowiaduje się, że Jezabel od początku współpracowała z Hurtem, aby go zniszczyć. Heros zostaje pochowany żywcem, ale okazuje się, że nie jest to dla niego żadna przeszkoda. Wkrótce uwalnia się także Nightwing. Wraz z Robinem walczą oni ze zbirami Czarnej rękawicy, gdy Klub bohaterów zaprowadza porządek w mieście. W finale Joker ucieka ambulansem, ale jego pojazd zostaje zepchnięty przez batmobil prowadzony przez Damiana, a helikopter z Hurtem i Batmanem na pokładzie rozbija się. Choć wydaje się, że Batman zginął, prawda jest inna. Przeżył on katastrofę gotowy do ścigania niedobitków Czarnej Rękawicy, ale w pamięci ma słowa Simona Hurta. Szaleniec przeklął Batmana i przepowiedział, że następna przygoda Człowieka-Nietoperza będzie jego ostatnią…

„Batman R.I.P.” przedstawia Mrocznego Rycerza postawionego pod ścianą, który musi przekuć swoje umiejętności i to, co ma pod ręką w zwycięstwo. Jest to jednocześnie moja ulubiona interpretacja Batmana, którą Morrison przedstawił już w 1997 roku na kartach „JLA”. W obu tych komiksach Batman to postać będąca kimś pomiędzy paranoikiem, który wszędzie widzi spiski, a doskonale wyszkolonym detektywem i wojownikiem. Ten pierwiastek szaleństwa pasuje idealnie do Bruce’a Wayne’a. Jest tu dobrze uwypuklony, gdzie praktycznie nie pamięta kim jest i korzysta z awaryjnej tożsamości przygotowanej właśnie na wypadek takiego kryzysu, jaki zgotowała mu Czarna Rękawica. Nie można zapomnieć także o rewolucji w wizerunku Jokera. To tu Morrison przedstawił swój pogląd, że Człowiek, który się śmieje ma kilka osobowości, każda o innym stopniu krwiożerczości. To bardzo odkrywcze i ciekawe. Motyw ten jest dużo lepszy, od moim zdaniem przekombinowanej wersji o Trzech Jokerach Geoffa Johnsa.

Oprócz tego cenię przepełnione humorem dialogi, które miałem okazję tu czytać. Najlepszym przykładem takiej sceny jest moment, gdy Batman z Zur-En-Arrh przedstawia swoje myśli na głos, rozmawia z urojonym Bat-Mite’em i gargulcami wiszącymi nieopodal, i to jednocześnie. Mite i gargulce kłócą się między sobą, a szalony Bruce nie tylko ich uspokaja, ale decyduje się na poproszenie o radę kamienne maszkarony. Fragment ten bawi mnie nie dlatego, że Batman rozmawia z rzeźbami, ale dlatego, że cała czwórka w trakcie rozmowy ironizuje i ich słowa po prostu są śmieszne. To kolejna cecha stylu Morrisona. Potrafi on przekonać czytelnika do swojej wizji i położyć nacisk na taki element historii, jaki chce. W tym wypadku humor płynie nie z absurdu sytuacji, ale z wypowiadanych dialogów. Sceny takie jak ta dobrze rozładowują napięcie związane z niepokojącym klimatem całego tomu. Najbardziej przerażająca jest tu przepowiednia Simona Hurta o śmierci Batmana, która spełnia się w czasie „Final Crisis”.

Cała historia została zilustrowana przez Tony’ego S. Daniela i Lee Garbeta. To Daniel miał być gwiazdą tego tomu. Zilustrował on prolog i sześć zeszytów, a Garbet tylko dwa, a do tego style obu panów są bardzo podobne. Tu przypominają kreskę Jima Lee, choć można wskazać wyraźne różnice. Rysunki w „R.I.P.” są dużo bardziej realistyczne i szczegółowe niż rysunki Lee, nie ma kresek symbolizujących otarcia czy zarost. Mimo to, istnieją kadry i plansze, gdzie widzę uderzające podobieństwo. Zapewne moja pozytywna ocena rysunków w tym tomie jest także związana z bardzo dobrym doborem kolorów. Trevor Scott i Guy Mayor sprawili, że jest tu bardzo mrocznie i psychodelicznie. Byłbym gotów przyznać, że „R.I.P.” ma najlepsze grafiki z Batmanem w historii, ale sądzę, że ustępują one pracom J. H. Williamsa III z „Czarnej rękawicy”. Batman Williamsa ma trudny do określenia urok, „to coś”, czego rysunki Daniela nie mają. Warto tu jeszcze wspomnieć o okładce tomu i okładkach zeszytów autorstwa Alexa Rossa. Mam wrażenie, że wiele osób przyzwyczaiło się do niemal fotorealistycznych prac tego artysty, ale mi nadal towarzyszy zachwyt nad jego obrazami, taki sam jak przy mojej pierwszej lekturze wspaniałych „Marvels” z jego planszami. Co chwila przy pisaniu tego tekstu zerkam na okładkę „R.I.P.” by znów popatrzeć na grafikę z Batmanem z rozpostartą peleryną na szarobłękitnym tle. Inne okładki jak portrety, kompilacje postaci w krzykliwych kolorach to małe arcydzieła. Idealnie współgrają z wydarzeniami z komiksu.

Reasumując: „Batman R.I.P.” dla mnie to kompletny komiks o Batmanie. Jest odpowiednio mroczny, niepokojący, ale i psychodeliczny, kolorowy i zabawny. Grant Morrison doskonale uchwycił tu ducha postaci, jednocześnie pokazując ją w sytuacji kryzysowej, na granicy choroby psychicznej, bez zasobów i sojuszników. Równolegle rysownicy współpracujący z nim w bardzo dobry sposób dopełnili jego wizję, która ma zapowiadać śmierć Batmana w niedalekiej przyszłości. Mogę chwalić ten komiks bez końca za wkład w kanon, scenariusz i rysunki i sądzę, że nadal nie będzie dość ciepłych słów dla tego komiksu. Dlatego przerywam w tym miejscu i po prostu gorąco polecam „Batmana R.I.P.”.

Dziękujemy Multiversum za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Multiversum.