Green Arrow tom 3- Szmaragdowy Banita

Powiedzmy sobie otwarcie. Green Arrow nie ma wielkich szans z Supermanem czy Batmanem. Może i sobie mieć kryptonitowe strzały i gadżety godne tych Mrocznego Rycerza, ale w wyobraźni większości fanów to obrońcy Metropolis i Gotham deklasują Olivera. W przypadku odrodzeniowego Green Arrowa Benjamina Percy’ego rywalizacja ta staje się bardziej wyrównana. Scenarzysta zdecydowanie odciął się od nieudolnie unowocześnionej wersji z Nowego DC Comics! I przywrócił postaci dawny blask. Nie omieszkał przy tym utrudnić sytuacji- oficjalnie Arrow jest bankrutem, którego opinia publiczna ma za martwego. A nowe kłopoty już wyłaniają się zza horyzontu.

Green Arrow. Black Canary i John Diggle powracają do Seattle. Oliver jednak nie decyduje się obwieścić światu swego powrotu, a działa skrycie jako obrońca miasta. Jak większość herosów i mimo śmiercionośnej broni stara się unieszkodliwiać element przestępczy w sposób pokojowy, bez rozlewu krwi. Sęk w tym, że jest dość charakterystycznym superbohaterem i ten fakt zostaje wykorzystany przez jego przeciwnika. Ktoś bowiem zabija funkcjonariuszy policji za pomocą charakterystycznych, zielonych strzał. Sensacyjne filmy policyjne jasno mówią, że policja może nie jest doskonała, ale gdy ktoś atakuje ich szeregi, potrafi przeobrazić się w śmiercionośny aparat ścigania i unicestwiania. Oliwy do ognia dolewa pewien pechowy dla bohatera mecz futbolu…

Juan Ferreyra i Otto Schmidt nie zawiedli mnie w poprzednich tomach i nie zawodzą i tu. Styl tego pierwszego jest bardziej widowiskowy, widać to szczególnie w kadrach na tle księżyca w pełni, które to przywodziłyby na myśl Batmana, lecz umiejętne pozbawienie otoczenia z gothamskiego mroku nadało superbohaterskiej nocy kompletnie inny wymiar. Z kolei Schmidt lepiej sprawdza się w dynamicznych momentach, jak choćby pościg Arrowa za Dark Archerem, co razem z pracami kolegi stanowi doskonałą równowagę.

Superbohaterom nigdy nie było po drodze z policją, która traktowała ich jako nieco przymusową i nadprogramową pomoc, zdejmującą z ich bark najcięższe przypadku superzłoczyńców. Tutaj stróże prawa mają solidny powód do ścigania Olivera. Mimo oznak niewinności kolejne zielone strzały są znajdywane w kolejnych trupach, a sam zachowanie herosa jest dość niejednoznaczne.

Batman ma Jokera, a ostatnimi czasy przypomina o sobie Bane. Green Lantern ma Sinestro, Superman Luthora, a Wonder Woman Aresa. Można by długo wymieniać kanonicznych antagonistów superbohaterów DC, ale kogo ma Green Arrow? Na pewno jednym z klasycznych jego wrogów jest Dark Archer, posługujący się, jak sama nazwa wskazuje, łukiem. Robi to jednak bez litości, czyniąc ze swego oręża broń lepszą od policyjnych spluw i brygad antyterrorystycznych.

Ostatnimi czasy Green Arrow otrzymał o Martian Manhuntera ciężkie brzemię, mogące sporo namieszać w świecie DC, gdy zajdzie taka potrzeba. Na razie u nas łucznik boryka się z mniejszymi problemami, co nie znaczy, że nie są one zajmujące i niełatwe do rozwiązania. Oficjalny status trupa, brak fortuny i ciągłe kłopoty z superłotrami i ich pochodnymi sprawiają, że seria Green Arrow nie przestaje być ciekawa. Green Arrow jako bohater niedorównujący pozycją panom z 'S’-ką i nietoperzem na piersi, ale jego seria jest warta uwagi równie silnej.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.

Recenzje pozostałych komiksów wydanych w ramach DC Odrodzenie.