Batman: Rok Pierwszy – Recenzja

W połowie lat 80. DC Comics zdecydowało się odświeżyć wizerunek części swoich najważniejszych bohaterów, gdyż nawet najsłynniejsza Trójca dobijała już powoli do 50 lat. Korzystając z faktu iż zakończony w 1986 roku Kryzys na Nieskończonych Ziemiach w dużym stopniu przetasował uniwersum świata DC, kierownictwo wydawnictwa wybrało ten moment na przedstawienie nowych, uwspółcześnionych originów Supermana, Batmana i Wonder Woman. O ile początki Człowieka ze Stali i Księżniczki Amazonek w końcówce ubiegłego wieku były już postrzegane jako archaiczne, historia z „Detective Comics #33” Boba Kane’a i Billa Fingera świetnie przedstawiała jeden z najważniejszych elementów postaci Batmana – niepokój związany z mieszkaniem w wielkim mieście, gdzie na krzyk i tragedię jednostki rzadko się reaguje. Narodziny Batmana nie wymagały zmiany – raczej unowocześnienia. Czegoś co nadałoby mu dodatkowej głębi oraz wiarygodności, gdyż sposób opowiadania historii zmienił się przez ostatnie 50 lat. Origin Supermana został zmieniony w miniserii „The Man of Steel Johna Byrne’a, nowe początki Wonder Woman mogliśmy zobaczyć w jej nowej serii za którą stali Greg Potter i George Pèrez. Praca nad scenariuszem Batman: Year One” została powierzona Frankowi Millerowi, którego obowiązywał wtedy podpisany kilka lat temu kontrakt na taką historię.

Miller miał już w swoim dorobku wyciągnięcie z niesławy postać Daredevila dla Marvela, „Rōnina” w którym w cyberpunkowej historii o przeklętym samuraju bez pana łączył wpływy komiksu amerykańskiego z europejskim oraz japońskim ale przede wszystkim stał za „The Dark Knight Returns” – historią która już na zawsze zrewolucjonizowała postrzeganie Mrocznego Rycerza. To dzięki Millerowi wizerunek Batmana zmienił się z niejednokrotnie żartującego, pogodnego „Jasnego Rycerza” jakiego szeroka publika znała z serialu z Adamem Westem w roli głównej i dziwacznych historii ze Srebrnej Ery komiksu na mrocznego i brutalnego detektywa, gotowego do każdego poświęcenia by uratować Gotham City. Tworzyło to interesującą klamrę, gdyż Miller który wcześniej stworzył zwieńczenie historii Batmana, teraz miał okazję mieć swój wkład w jego narodziny. Miller początkowo chciał wydać tę historię jako powieść graficzną, jednak Dennis O’Neil z DC Comics przekonał go oraz rysownika Davida Mazzucchelliego do podzielenia jej na zeszyty, by pomóc słabo sprzedającemu się wtedy tytułowi jakim był „Batman”. Miller dał się przekonać dopiero po zapewnieniu o całkowitej wolności twórczej. W ten sposób historia „Batman: Year One” ukazywała się w zeszytach #404-407 serii „Batman” od lutego do maja 1987 r.

Jak wcześniej wspomniałem, „Batman: Year One” nie zmienia w znacznym stopniu tego jak narodził się Batman. Komiks wymaga od czytelnika znajomości faktu, iż Thomas i Martha Wayne zostali zamordowani, a ich syn poprzysiągł na ich dusze pomszczenie śmierci swoich rodziców i walkę z przestępczością Gotham, by następnie udać się w podróż dookoła świata aby zdobyć ku temu narzędzia. Opowieść Millera rozpoczyna się w momencie powrotu Bruce’a do Gotham po dwunastu latach nieobecności w mieście, podczas których uczył się sposobów walki z przestępczością. Podróżując samolotem ma wyrzuty sumienia, że nie jest bliżej ludzi, by lepiej poznać ich problemy. W tym samym czasie do miasta przybywa porucznik James Gordon, idealistyczny policjant przeniesiony z Chicago. Przybywając do miasta pociągiem widzi zepsucie jego obywateli i ma wyrzuty sumienia, że sprowadził do tego miejsca swoją ciężarną żonę, Barbarę. Z dworca odbiera go porucznik Arnold Flass, który dla zabawy używa siły wobec próbującego legalnie zarobić nastolatka. Gordon szybko poznaje prawdziwe oblicze policji w Gotham – równie zepsute, co miejski półświatek. Niedługo później Bruce (jeszcze bez swojego słynnego stroju) pierwszy raz wyrusza na ulice East Endu, najgorszej dzielnicy Gotham, by zaprowadzić tam sprawiedliwość, chociaż w małym stopniu. Milioner ponosi kompletne fiasko gdy próbując powstrzymać alfonsa wykorzystującego nieletnią dziewczynę najpierw zostaje raniony nożem przez samą zainteresowaną, później wdaje się w bójkę z jej opiekunką i koleżanką po fachu, Seliną Kyle, by ostatecznie zostać postrzelonym przez policjantów. Cudem ucieka z radiowozu i ranny wraca do rezydencji, kwestionując przed popiersiem ojca to, w jaki sposób powinien działać. W tej chwili zwątpienia, rozbijając okno do pokoju wlatuje nietoperz. Siadając na popiersiu Thomasa Wayne’a daje Bruce’owi inspirację. Młody milioner zostanie Nietoperzem.

Wkrótce po tym Bruce już jako Batman osiąga pierwsze sukcesy w walce z bandytami, którzy boją się wielkiego nietoperza. Gordon, którego bohaterskie czyny robią z niego lokalnego celebrytę, wykorzystuje swoją pozycję i popularność by walczyć z korupcją i zepsuciem w policji, ale swoim zachowaniem ściąga na siebie gniew potężniejszych jednostek. James nie pała jednak sympatią do Batmana i postrzega go jako niebezpieczeństwo dla społecznego porządku Gotham i wraz z detektyw Essen próbują rozszyfrować zagadkę jego tożsamości. Na domiar złego, Selina Kyle zainspirowana zamaskowanym mścicielem postanawia skończyć z prostytucją, kupuje koci strój i przybiera pseudonim Catwoman, by okradać bogaczy z Gotham. Wkrótce później na jej celowniku pojawia się szef największej mafijnej rodziny w mieście – Carmine Falcone.

Jak można łatwo zauważyć „Batman: Year One” jest historią z dwoma głównymi bohaterami: Batmanem oraz Jamesem Gordonem. Miller zgrabnie balansuje role obydwu postaci i choć ich wątki kilkukrotnie się przecinają, obie historie mają potencjał na samodzielne przygody. Ciekawym widokiem jest tak duży nacisk na postać przyszłego komisarza policji, który w dużej ilości przygód sprowadzany jest jedynie do roli „włącznika” Bat-sygnału. „Batman: Year One” pozwala nam poznać Gordona z ludzkiej strony, człowieka z ideałami, marzeniami ale też słabościami i nie tak krystalicznego jak mogłoby się nam wydawać. I tak osobisty ton cechuje ten komiks również dla Batmana. Nie zobaczymy tutaj szalonego Jokera, zmieniającego kształty Clayface’a, ponętnej Poison Ivy, ani wspomagającego się Jadem Bane’a. To jest opowieść o Gotham i jego mieszkańcach. Jego sprawiedliwych i bezwzględnych. Batman mierzy się tutaj ze skorumpowanym systemem, który służy nie tym, którym powinien. Policjantami, którzy nad dobro obywateli cenią sobie własne interesy. Mafię, która w białych rękawiczkach pociąga za sznurki wszystkiego co dzieje się w mieście. Głównym oponentem Bruce’a jest tutaj samo Gotham, któremu ten rzuca wyzwanie. Próbuje odnaleźć sposób, w jaki jego powołanie zostanie najlepiej przekute na czyny.

Wcześniej wspomniałem, że za wizualną stronę komiksu odpowiada David Mazzucchelli, rysownik, który współpracował już z Millerem przy okazji „Daredevil: Born Again”. Wizja Gotham w „Batman: Year One” jest mroczna, brudna i stonowana. Zupełnie tak, jakby miasto wołało o bohatera, który odwróci jego los. Kolorystyka komiksu jest utrzymana w paletach czerni, szarości i niebieskiego. Ciepłe barwy pojawiają się w dwóch sytuacjach: wtedy gdy bohaterowie są w niebezpieczeństwie, ścigani, bądź pod ostrzałem oraz gdy jesteśmy świadkami obyczajowego zepsucia Gotham, kiedy wszystko oświetlają różowe neony burdeli East Endu. Zauważyć należy, że również w odcieniach czerwieni przedstawiana jest detektyw Sarah Essen, z którą w pewnym momencie zaczyna łączyć Gordona romans, co również w pewnym stopniu pokazuje zepsucie jednego z dwóch głównych bohaterów.

„Batman: Year One” to kamień milowy dla historii postaci Mrocznego Rycerza. Historia, którą powinien poznać każdy, kto choć odrobinę sympatyzuje z Zamaskowanym Krzyżowcem. Ponadczasowy klasyk stanowi idealne miejsce, do rozpoczęcia lektury przygód Batmana, a jego stonowana oprawa sprawia, że bardzo dobrze się zestarzał.

Dziękujemy Multiversum za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Multiversum.