Batman tom 9: Drapieżne ptaki

Jedną z najświeższych plotek dotyczących filmu „The Batman” Matta Reevesa, jest ta dotyczą postaci Pingwina. W tego gangstera o dość charakterystycznej fizjonomii wcielić ma się postawny Colin Farrell, co nieco może przybliżyć, jaki zamysł ma reżyser. Jeśli jednak preferujecie standardowego Pingwina to „Batman tom 9: Drapiezne ptaki” jest dla was.

A kontynuując wątek Oswalda Cobblepota. Pingwini mafiozo od zawsze zaliczał się do panteonu przeciwników Batmana, odróżniając się jednak od Jokera i spółki trzeźwym i zdrowym spojrzeniem na świat. Oczywiście pomijając przestępcze skłonności. Może dlatego właśnie, a może raczej pod wpływem osobistej straty, nie boi się zaryzykować, wyciągając do Batmana pomocną rękę. Czy jednak ten gest nie pchnie obu w otchłań?

W dziewiątym tomie „Batmana” Tom King nie kryje się z tym, że główny bohater poddaje się własnym słabościom. Mroczny Rycerz w końcu ulega presji ostatnich wydarzeń i działa chaotycznie, dziko i po jego sztandarowym planowaniu nie ostał się nic. To trochę zmienia obraz Batmana, do jakiego przywykliśmy. Heros z Gotham wiele razy zbierał łomot, nie tak dawno nawet pozornie zmarł. Mimo to zawsze był Batmanem. Nieugiętym mścicielem, podnoszącym się po ciosie, który znokautowałby resztę Ligi Sprawiedliwości. King pokazał, że nawet on może być prawdziwie złamanym.

Otto Schmidta poznaliśmy w serii odrodzeniowego „Green Arrowa”. Tu wizualnie odpowiada za bodaj najlepszą część „Drapieżnych ptaków” rozpoczynającą się pierwszymi chwilami po zabójstwie Wayne’ów. Tom Taylor, który napisał tę historię, ujął w niej tą zwykle niedostrzegalną relacje ojca z synem, jaka występuje między Alfredem i Bruce’m. Z pozoru ich kontakt to ironiczne docinki i westchnienia dezaprobaty Pennywortha czy ignorujące całą troskę zachowania jego chlebodawcy. Pod powierzchnią to prawdziwa więź rodzinna, najbardziej autentyczna w całym świecie DC.

„Batman tom 9: Drapieżne ptaki” to nie tylko historia z regularnej serii i annuala. W ramach „Batman Secret Files #1” dostajemy szereg krótkich historii, luźno osadzonych w miejscu i czasie. „Najlepszy detektyw na świecie oraz Batman” opowiada o krótkim śledztwie szympansa Bobo i Mrocznego Rycerza, utwierdzający mnie w opinii, że ten pierwszy zasługuje na poważniejsze imię. Kolejnym ciekawym opowiadaniem jest „Jeden”, niezwykle aktualne tematycznie w kwestii dronów wojskowych. Nie ma tu słabego punktu i dołączenie tego specjalnego numeru jest świetnym przerywnikiem w ciągu fabularnym Kinga. Ciekawi są tu również rysownicy, zwłaszcza Brad Walker czy kojarzący się się ze stylem Michaela Larka Jorge Fornés

Ten i kolejne tomy to droga ku finalnemu starciu z prawdziwym przeciwnikiem, stojącym za ostatnimi pechowymi wydarzeniami w życiu Batmana. Początkowo wydawało mi się, że Tom King stanowczo zbyt długo ciągnie swoją koncepcję. Z czasem zrozumiałem jednak, że autor tworzy wizję spójną i dojrzałą. Taką, która może przynieść Batmanowi ewolucję, nie odbiegając poziomem od tych, które bazują wyłącznie na stałym, betonowym wizerunku niepokonanego Batmana. Kolejny tom już w kwietniu, gdzie Batman zmierzy się ze swymi najgorszymi koszmarami.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.