Superman TM-Semic 4/1991

Tradycyjnie w środku są dwie historie. Dwie łączące się historie. W pierwszej z nim Luthor układa zebrane materiały o Clarku i Supermanie, żeby tropami poznać tożsamość Supermana. Wyniki śledztwa poznajemy w tym samym numerze. I tu mamy fajny plot twist, którego nie spodziewałem się. Luthor poznaje tożsamość Superman, i co robi? Nie daje temu wiary! Komiczna sytuacja, która daje do myślenia. Postawmy się na moment w jego sytuacji. Kto z nas uwierzyłby, że wyidealizowany gość z arsenałem niesłychanych mocy jest zwykłym dziennikarzem skoro mógłby być kimkolwiek zechce? Na pewno nie ja.

Druga część komiksu była szokująco mocna i brutalna. Bloodsport nie ściemniał z pierwszym członem pseudonimu. Wyposażony w technologię Lexcorpu, sieje terror na przedmieściach Metropolis. W porę interweniował Supermana. Wydawało się, że walka będzie na sekundę. Tak było, dopóki czarnoskóry terrorysta nie wyciągnął strzałek z kryptonu. Historia przybrała zaskakujący obrót sytuacji, który dodał mnóstwa tragizmu całości. Kompletnie nie spodziewałem się takiego finału. Nie wiedziałem czy powinienem współczuć terroryście jego przeszłości, karcić go za głupotę, czy jak się zachować.

Komiks dał nietypowe światło na postać Luthora. Okej, może typowe dawniej, ale obecnie nie pokazywane. Zapewne każdy z nas kojarzy go jako łebskiego gościa, jednego z najmądrzejszych umysłów w świecie DC, z obsesją na punkcie Supermana. Obraz Luthora w tej historii jest ciut inny. Pozwala sobie na przelotną rozkosz ze współpracownicą, puszcza na miasto niebezpiecznego najemnika nie biorąc pod uwagę, że może dojść do tego, do czego doszło. Nie mogło zabraknąć zimnokrwistego Luthora, który nie przejmuje się losem innych. Od tak wyrywa Metallo jego napęd, a Lanę poddaje narkotykowi, od którego może zginąć. Dosłownie po trupach do celu. Szkoda, że musiałem cofnąć się kilkadziesiąt lat wstecz, żeby zobaczyć bezwzględnego, obsesyjnego, inteligentnego i nieco alwarowego Luthora. Zupełnie inny obraz postaci niż piesek Perpetui, który odgryzłby sobie rękę na jej życzenie.

Nie czytałem wielu komiksów DC z TM-Semic. „Superman nr 4/1991” jest zdecydowanie jednym z lepszych jakie trzymałem w ręku. Nie mam do czego się przyczepić. Jest zaskakująco, jest konkretna akcja, bywa komicznie jak i tragicznie, do tego dopracowane rysunki – bardzo fajna sekwencja przy pierwszym starciu Supermana i Bloodsporta, rodem wyjęta z westernu. Full pakiet dobrej historii pod kątem rozrywki. Coś w sam raz na luźny wieczorem.