Batman. Wojownicze Żółwie Ninja

Nie jestem fanem crossoverów. Nie widzę potrzeby powstawania takich historii, niż czysto finansowe. Raz na jakiś czas przełamię się i sięgnę po komiksowe spotkania światów, jeśli dotyczą lubianych przeze mnie tematyk. Przełamałem się na Batman & Scooby-Doo, no i ponownie to zrobiłem. Tym razem podszedłem do tematu z większym entuzjazmem, ponieważ kocham Żółwie, dobrze pamiętam bajki z Jetix, no i nie mogłem przejść obojętnie obok pozycji, która doczekała się aż 3 tomów. Brzmi nieźle.

Wydawany komiks przez Egmont jest kompletnym zbiorem crossoveru Żółwi i Batman, liczącego 3 tomy przygotowane przez Jamesa Tyniona IV, wspieranego przez inne uzdolnione nazwiska. Zwariowane historie serwujące nam przeprawę po multiwersum. W pierwszej historii żółwie w tajemniczy sposób przedostają się do Gotham. Nie mają duża czasu, ponieważ ich organizmy nie egzystują tu dobrze. Muszą spieszyć się z powrotem do domu. Sytuacje utrudni im Shreder współpracujący z Ra’s Al Ghulem. Czy Batman będzie chętny do pomocy? Raczej nikogo nie zaskoczy twierdząca odpowiedź. Przedstawiony przeze mnie zarys dotyczy pierwszego tomu. Kolejne są kontynuacją przygód, ale nic więcej Wam nie zdradzę na ich tematy, żeby nie zepsuć Wam frajdy z czytania.

Podchodziłem do komiksu z ogromnym entuzjazmem, mając nie lada oczekiwania wobec pozycji. Nie zawiodłem się. Bardzo udane spotkanie dwóch różnych światów, z zachowaniem cech charakterystycznych bohaterów i umiejętnym wymieszaniem klimatów. Jest poważnie, jest humorystycznie kiedy musi, nie czuć, aby elementy wciskano na siłę. Wszystko jest wyważone z umiarem. Trzy historie są banalne, ale dobrze przedstawione i angażujące czytelnika, żeby ciężko oderwać się od nich. Akcja jest wciągająca i przykro, że całość skończyła się na trzech tomach. Relacje bohaterów zostały dobrze ugryzione, owocujące w zabawne dialogi zapadające w pamięć, podobnie sytuacje np. reakcja Michelangelo na dinusia w jaskini Batmana, rywalizacje Raphaela z Damianem, czy narzekający Alfred na lekkomyślność jednego z żółwi.

Graficznie mamy bardzo dobrze dobrany styl do tematyki żółwi. Mnóstwo świetnych pociągnięć ekspresyjnej kreski, która cieszy oczy przy licznych akcjach. Lepiej w stylistyce wypadły zmutowane zwierzęta niż ludzie, którzy momentami byli przerysowani np. Bane, który czasami rozmiarami przypominał Godzille. Wyjątkowo pochwalę projekty postaci, które został zaprojektowane z głową. Nie chcę zdradzać z fabuły za wiele, ale są momenty, kiedy pewni przedstawiciele Gotham zmieniają swoją formę, a żółwie przybierają nieco inne stroje – genialne koncepcje, które robiły „wow” na samym etapie szkiców koncepcyjnych zamieszczonych na końcu komiksu z komentarzami twórców.

Swego czasu było głośno o „Batman. Wojownicze Żółwie Ninja”. Nie wiedziałem dlaczego, ponieważ nie podchodziłem do zagranicznego wydania komiksu. Cierpliwie poczekałem na polską wersję i nie zawiodłem się. Kawał udanego komiksu, przy którym bawiłem się nieźle, i poczułem znany mi klimat Żółwi dający orzeźwienie w świecie Batmana. Lepiej crossover wypaść nie mógł. Ręczę za komiks. Jest to nie tylko dobra historia z gościnnymi żółwiami, ale i jedna z ciekawszych w świecie Batmana jaką ostatnio czytałem.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.