John Constantine, Hellblazer. Znak cierpienia. Tom 1

Fani Constantine’a nie mogą narzekać na małą ilość komiksów z magiem w roli głównej. Egmont staje na wysokości zadania wydając ponownie kultową serię, a tu przemycono jeszcze nowość z tzw. „Sandman Uniwerse”. Nie słyszałem zachwytów nad tą serią, co budzi moje obawy. Słusznie?

Constantine jest… no gdzieś tam. Ciężko określić gdzie. Możemy przyjąć, że chłop nie miał szczęścia i koczuje po drugiej stronie. Z objęć śmierci wyrywa go wcielenie z przyszłości. Nowa szansa, aby odpokutować swoje na ziemi? No gdzie tam. To nie byłby Constantine. Oj nie. Mag wikła się w nowe zagadki, główną jest pognanie pewnego demona z parku szkodzącego w interesach pewnego narkomana. Zadanie z pozoru proste, a w praniu?

Nie dziwię się, że nad serią słychać mało ochów i achów. Nierównie napisany tytuł. Początek jest mocno oderwany od rzeczywistości. Łatwo pogubić się w akcji – ani fabuła jest łatwa do pojęcia, ani rysunki tego nie ułatwiają. Scenarzysta jakąś wywinął się z tego bajzlu, żeby zaserwować główną historię, bardzo ogólnie przybliżoną we wcześniejszym akapicie. Pozytywnie zaskakująca historia. Początkowo stwarzająca pozór prostej, mało ciekawej opowieści, która nabiera fajnego tempa wieńczona epickim rozwiązaniem. No właśnie epickim? Nie będę spoilerował, ale dodam, że oczy potrafią spłatać figla.

Kończąc na tym byłby komiks ok. Niestety pojawił się ciąg dalszy, który średnio się kleci, nie jest ani trochę interesujący, dziwnie traktując głównego bohatera. Odnosiłem wrażenie, że Spurrier nie do końca dobrze czuje postać maga.

Mocną stroną komiksu są rysunki Campbella. Gość czuje klimat serii. Surowe, mroczne rysunki dodające charakter. Pasuje mi taki styl do Constantine’a. Przymknąć okiem trzeba na krótki rozdział rysowany przez innego artystę. Wybaczcie, nazwisko wyleciało mi z głowy. Krótki epizod narysowany zupełnie innym stylem. Razi w oczy, niestety.

Ciężko mi polecić omówiony tom. Nie jest równy. Ma dobre momenty, tak samo te złe. Zaryzykuje, że nieznacznie przewaga gorszego dla mnie elementu historii. Znieść zniosłem, ale bez zapału rzucę okiem na kontynuację.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.