Flash. Era Flasha. Tom 14

To już 14 tom przygód Flasha? Ależ ten czas szybko leci. Cenię run Williamsona, który konsekwentnie szerzy świat szkarłatnego speedstera. Niestety zbliżamy się do końcówki historii pisanej przez Willamsona. Im bliżej końca, tym lepiej? Niekoniecznie.

Poprzednie tomy nakierowały nas na tę chwilę. Wspominano o Paradoksie, niestety bez konkretów. Nadszedł czas, że szeptane zło ujawniło swe oblicze, chcąc dołączyć do galerii łotrów Flasha, których celem jest zrujnowania świata speedsterowi. Paradoks działa konkretnie i z hukiem, nie patyczkując się z przeciwnikami. Flasha musi zaangażować dotychczasowych wrogów w walkę, inaczej dupa z ratowania świata. Jest zacięta rywalizacja, nie brakuje elementów zdrad. Całość nie do końca styka tak fajnie, jak wygląda to na papierze.

Willamson zbudował dobre wprowadzenie Paradoksa poprzednimi numerami. Tajemnicze zapowiedzi sugerowały, że będzie to przeciwnik grubego kalibru. Tak było. Nie jest to kolejny speedster w nowych gatkach, tylko byt związany bezpośrednio ze speed force. Zagrożenie jest większe niż dotychczas. Flash jest w dupie i z głową kombinuje jak zwyciężyć. Nietypowe strategie angażują dawno nie widziane postacie do walki. Pojawiają się nieoczekiwane elementy zdrady, wątki poświęcania i przebaczania. Jest dobrze do momentu.

Najciekawszą rzeczą w Pradoksie jest jego geneza. Historia straty, która lekko na mnie podziałała. I właściwie to tyle, ponieważ ani dalsze prowadzenie postaci, ani wygląd, nie były czymś wyjątkowym, żeby na dłużej zapamiętać tą postać. Czuć lekkie zmęczenie materiałem, ponieważ skala zagrożenia nijak gra na emocjach. Fnał jest mocno naciągany i zbyt „nagły”. Paradoks dosyć szybko przeszedł do działania, nie dając chwili wytchnienia, aby poczuć chociaż nić zagrożenia. Ciągle coś się dzieje, w tym wypadku działa to niekorzystnie na historię. Willamson powinien momentami zwolnić, nawet przedłużając akcję na drugi tom. Przecież mówimy o Paradoksie. Przeciwniku, który miał wywrócić światem Barry’ego do góry nogami. Tak było, przez moment. Najbardziej emocjonującym momentem tego tomu był finał, tak już poza wątkiem głównego zagrożenia.

Szybko polubiłem się z kreską Portera wspieranego talentem Sandovala i Tarragona. Jest dynamicznie i kolorystycznie żywo, idealnie pasująco do świata speedstera. Postacie nie gubią proporcji, co tylko podsyca atrakcyjność akcji – a jej nie mało.

Flash jest jedną z moich ulubionych aktualnie wychodzących serii. Świetnie wgryza mi się w jego akcje. Z tego powodu polecam każdy tom serii. Ostrzegam tylko, że tu czuć lekkie zmęczenie materiałem, pisanie akcji na siłę, aby przedstawić cały wątek w jednym tomie i go domknąć. Odbija się na tym potencjał Paradoksu, który nie wykorzystano. A może wykorzystano, tylko zwyczajnie nie był na tyle atrakcyjny? Jest taka możliwość.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.