Bohaterowie i Złoczyńcy DC tom 17: JLA-Liga Sprawiedliwości Nowy porządek świata

Siedemnasty tom kolekcji „DC Bohaterowie i Złoczyńcy” od Hachette leży pod etykietką „dubel”. Recenzje tych pozycji są najprostsze, jak i najbardziej potrzebne. Dlaczego? Wskazanie powodów, dla których powinniście rozważyć zakup danej pozycji. I tak będzie w tym przypadku.

Omawiany tom jest powieleniem pozycji wydanej przez wydawnictwo Egmont lata temu. Powielenie co prawda jest błędnym sformułowaniem, ponieważ historia przedstawiona przez Hachette jest wyrywkiem z jednego z tomów Egmontowych wydań. Komiks Hachette od Egmonta różnią materiały dodatkowe – wstęp oraz 3-stronnicowy wywiad z Morrisonem. Łącznie cztery strony rzucające informacjami za kulis powstawania tytułów. Lubię takie informacje, masa fajnych ciekawostek, niekoniecznie wartych poszerzania domowej kolekcji, jeżeli posiadacie komiks Egmonta.

Krótko o fabule – Morrison miał nie łatwe zadanie tworząc serię. Musiał na nowo rozbudzić zainteresowanie czytelników obumierającym tytułem. Udało mu się nieszablonowymi pomysłami wpisującymi się w jego szalony mózg. Na przykładzie omawianej pozycji mamy 3 (a może 4? wypadło mi z głowy) krótsze historie niezależne od siebie. W każdej z nich Liga mierzy się z pewnym zagrożeniem. Historie są dosyć krótkie, przeciwnicy wypadający blado, nadrabia całość akcją, do której przechodzimy od początku. Tempo akcji jest właściwe, nie przytłacza, mimo że brak tu zanudzaczy dających lekkie odetchnięcie od efektownych bitek. Cierpią na tym słabo przedstawieni złoczyńcy, z których można było wycisnąć więcej. Widać to po pierwszym zagrożeniu, ekipie samozwańczych bohaterów chcących usprawnić świat mieszkańców ziemi. Mają dobre pomysły, niestety Morrison szybko odkrywa, że coś z nimi jest nie tak, nie dając czytelnikowi nawet dłuższej chwili na polubienie ich, zrozumienia ich motywacji czy konkretniejszego ukazania zmiany stosunku społeczeństwa z jednej ekipy do drugiej – szkoda, ponieważ w tej historii leżał potencjał, który można było rozpisać na pokaźny tomik.

Morrisonowi trzeba jedno oddać – gość umie wyciągnąć mniej popularnych bohaterów i rozpisać z nimi niezłą akcję, jako ofiary stawiając popularniejszych. Dowodem na to są kolejne historii zawarte w komiksie. Moją ulubioną jest przygoda z Connorem, synem Green Arrowa. Popisy chłopaka udowadniają, że jest godnym następcą swojego ojca, zmysłem taktycznym na poziomie dowódcy JL.

Po komiks zachęcam wyłącznie osoby zbierające panoramę kolekcji. Innego powodu nie widzę. Lepiej wydać grosza więcej na pozycję Egmonta, która nadal jest dostępna w ich internetowym sklepie. Wydacie więcej, w zamian dostaniecie pełną historię zamiast kawałka tortu. Brzmi przekonująco, prawda?

Dziękujemy Hachette za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Więcej informacji o kolekcji znajdziecie na ich oficjalnej stronie.