Batman Knightfall: Prolog. Tom 1

Klasyczny powrót do korzeni Batmana w najlepszym wydaniu! Pozycja, która powinna zagościć nie tylko na półeczkach Bat-fanów. Komiks, który jest wzorem jak lata temu pisali długie i znaczące historie, fabularnie nie starczające się do dnia dzisiejszego.

Batman to też człowiek. Zwykły człowiek, bez supermocy w kieszeni. Jakbyście zapomnieli o tym w nurcie zalewania nas Bat-tytułami, gdzie Batman czyni abstrakcyjne rzeczy, wykraczające poza granice zwykłego człowieka, kopiąc dupy największym badassom w galaktyce. Prolog Knightfallu zaczyna się mocnym „Venom”, gdzie Batman wątpi w swoje zdolności i sięga po zakazane substancje wpływające na niego fizycznie. Boost fajny, ale ze skutkami ubocznymi. Ryje mu to banie, potężnie, do tego stopnia, że odwracają się od niego bliskie mu osoby. W porę się ogarnia i walczy z nałogiem. Skutecznie?

Tempo nie zwalnia w kolejnych historiach. W drugim rozdziale debiutuje Bane. Historia udowadniająca, że zamaskowany Łotr ma coś więcej do zaprezentowania niż posturę Mariusza Pudzianowskiego. Bane to bystrzacha, który gna do Gotham z konkretnym planem. Gdyby tego Wam było mało, to w 3 rozdziale (Miecz Azraela) pojawia się Zakon św. Dumasa z Jeanem Paulem, tytułowym Azralem. Fajne wprowadzenie postaracie z mroczną przeszłością, w sumie i teraźniejszością, który za wiele nie miał do powiedzenia o dziedzictwie i w przyszłości namiesza w życiu nowego mentora.

Poziom troszkę spadł w ostatnim rozdziale. Zbiór kilku spraw luźniej powiązanych z poprzednią akcją, które mają jeden cel – zaakcentować kiepski stan zdrowotny Bruce’a wynikający z 1 i 2 rozdziału. Pozycje pod tym kątem sprawdzają się wyśmienicie, swoje 5 minut dostają inne postacie dzięki wprowadzonej na tym etapie wielowątkowości: Gordon chce się żenić, na Gordona poluje łowca głów, Azrael czyni pierwsze kroki na nowej ścieżce życia, Tim jako mentor.

Prolog jest rysunkowym rarytasem dla osób preferujących klasyczną kreskę komiksu m.in. dla mnie. Nie ma co się rozwodzić nad rysunkami. Sentymentalna kreska, która ma coś w sobie. Nawet jeśli nie lubi się tego stylu pod wpływem obecnych technik, to ciepło patrzy się na dawny kunszt i kupuje się go.

Właśnie! Prolog… 680 stron dobrej historii będącej raptem wstępem do kolejnych tomów. Łącznie Knightfall ukaże się w 5 tomach. Matko bosko! Nie mogę uwierzyć, że pierwotnie miała to być historia do opowiedzenia w dwóch komiksach (co łącznie by nam dało 40-50 stron), o czym przypomina fajnie napisany wstęp.

Takie retro to rozumiem. Nie jest to pozycja, do której trzeba przekonywać. Jest to pozycja, którą musicie mieć z kilku powodów: jeżeli jesteście fanami Batman; jeżeli chcecie być fanami Batmana; jeżeli szukacie dobrej i długiej historii o bohaterze; jeżeli szukacie złotej historii z tego okresu wydawczego.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.