Ranking filmów z Batmanem

Od premiery filmu „The Batman” Matta Reevesa minęło już kilka miesięcy, a z jego recenzjami mogliście zapoznać się na wortalu. Uważam, że pomimo drobnych niedociągnięć to bardzo udana odsłona przygód Człowieka-Nietoperza i z pewnością warto się z nią zapoznać. Jednak czy inne filmy o Mścicielu z Gotham również należały do udanych? Który z nich jest tym dominującym? Poniżej zapoznacie się z listą dotychczasowych produkcji live-action z Batmanem, uszeregowanych w kolejności od najsłabszej do najlepszej według autora tekstu. Oczywiście ranking, jak w przypadku takich zestawień bywa, jest czysto subiektywny.

10. Batman i Robin

Drugi bat-film w reżyserii Joela Schumachera miał swoją premierę w 1997 roku. Przez wielu uważany nie tylko za najgorszą produkcję o Batmanie, ale także za najgorszą opartą na komiksach. O ile z drugim stwierdzeniem się nie zgadzam, to z pierwszym już niestety tak. W Człowieka-Nietoperza wcielił się tym razem George Clooney, a roli Robina ponownie podjął się Chris O’Donnell (pierwszy raz zagrał w „Batman Forever”, o którym za chwilę). Jako Batgirl pojawiła się Alicia Silverstone. Rolę głównego antagonisty, Mr. Freeze’a, objął natomiast Arnold Schwarzenegger. Oprócz niego zobaczyć możemy też Poison Ivy (Uma Thurman) i Bane’a (Jeep Swenson), który jest tutaj bezmózgim mięśniakiem, a nie inteligentnym człowiekiem znanym z komiksów.

Pomimo zacnej obsady coś tu „nie zagrało”, a całość uchodzić może za komedię, a momentami wręcz parodię kina superbohaterskiego. Owszem, takie surrealistyczne i dziwaczne podejście do tematu może się podobać, jednak według mnie Joel Schumacher trochę przesadził, a scena imprezy i tańczącej Ivy w stroju goryla skutecznie odpycha mnie od tego filmu. Tytuł zdobył aż 11 nominacji do Złotych Malin w dziewięciu kategoriach, m.in. za najgorsze role dla praktycznie całej głównej obsady, zareżysera i w mojej ulubionej kategorii, czyli „Film niebezpieczny dla zdrowia i życia publicznego”. W rezultacie „nagrodę” dostała tylko Alicia Silverstone.

9. Batman Forever

Kolejny film na liście to również dzieło Joela Schumachera, ale już w dużo lepszym wydaniu. „Batman Forever” zadebiutował w roku 1995 i został przyjęty znacznie cieplej niż jego kontynuacja. Nominowany był nawet do Oscara za najlepszy dźwięk, montaż dźwięku i zdjęcia. Batmanem został Val Kilmer, a partnerowała mu Nicole Kidman w roli psycholog Dr Chase Meridian, zainteresowanej Mścicielem z Gotham. Tommy Lee Jones wcielił się w Dwie-Twarze, a Jim Carrey wystąpił jako Człowiek-Zagadka.

Pomimo, że bardzo lubię Carreya, to uważam, że zbytnio upodobnił swoją postać do jego innej znanej roli, czyli Ace’a Ventury(za obie kreacje otrzymał zresztą nagrodę Kids’ Choice Award). Podobnie jak wspomniany „Batman i Robin”, ta część również jest miejscami dość dziwaczna, jednak tutaj taki klimat sprawdził się znacznie bardziej. Być może to zasługa o wiele lepszego scenariusza? Podobno istnieje/istniała też wersja reżyserska, która jest zupełnie innym filmem niż to, co ostatecznie ukazało się w kinach. Czy kiedykolwiek ujrzy ona światło dzienne? Raczej nie.

8. Batman zbawia świat

„Batman zbawia świat” z roku 1966 to film dość specyficzny. Spotkałem się z opiniami, że w dzisiejszych czasach jest on wręcz nieoglądalny, ale nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Osobiście podobał mi się bardziej niż oba tytuły Joela Schumachera razem wzięte. Należy pamiętać, że powstał on ponad 55 lat temu i jak na swoje czasy dość wiernie oddawał klimat komiksów.

W Batmana wcielił się Adam West, a Robina zagrał Burt Ward. Wspomnieć należy też o kultowej już roli Jokera w wykonaniu Cesara Romero. Oprócz wersji kinowej można było oglądać także wyemitowany w latach 1966-1968 serial telewizyjny, trwający 3 sezony, łącznie 120 odcinków. Obie produkcje swego czasu ukazały się na płytach Blu-ray, w polsce tylko film – swoją premierę miał w 2008 roku przez Imperial CinePix.

7. Mroczny Rycerz powstaje

Ostatnia część trylogii Christophera Nolana zapoczątkowanej filmem „Batman: Początek”. W moim przekonaniu niestety najsłabsza. Rolę Mściciela z Gotham kolejny raz powtórzył Christian Bale. Partnerowała mu Anne Hathaway jako Selina Kyle, czyli Kobieta-Kot(co przyniosło aktorce nagrodę Saturna). Na ekranie pojawili się również m.in. Marion Cottilard, Joseph Gordon-Levitt, czy też Tom Hardy w roli Bane’a, przedstawionej w dużo ciekawszy sposób niż u Schumachera. Jednak po premierze IMAXowego prologu pojawiły się negatywne opinie co do linii dialogowych wypowiadanych przez Bane’a. Z powodu maski były one niewyraźne i w rezultacie zdecydowano się poprawić je komputerowo.

Sam film natomiast jest godnym zwieńczeniem całej trylogii, jednak w moim odczuciu władowano w niego zbyt dużo wątków, co sprawiło, że w pewnym momencie zaczął się robić odrobinę niespójny. Za zdecydowany plus filmu „Mroczny Rycerz powstaje” uważam genialną wręcz scenę końcową. Za minus: śmierć pewnej postaci – według mnie to chyba jedna z najgorzej zagranych scen, z jaką zetknąłem się w kinie. No, ale takie też się trafiają.

6. Batman v Superman: Świt sprawiedliwości + Legion samobójców + Liga Sprawiedliwości

W tym punkcie będzie mowa nie o jednym, a o trzech filmach. Jak możecie się domyślać, bardziej chodzi mi tutaj o samego odtwórcę roli Batmana, czyli Bena Afflecka. O obrazach Zacka Snydera można powiedzieć wiele złego, jak i dobrego. Osobiście należę do tych osób, które patrzą na nie dość przychylnym okiem, a wybranie do roli Rycerza z Gotham byłego Daredevila uważam za strzał w dziesiątkę.

Moim zdaniem Ben Affleck wypadł świetnie jako Mroczny Rycerz, a wszelkie niedociągnięcia związane z tą postacią zawdzięczać możemy bardziej kiepskim scenariuszom niż aktorowi. Warto podkreślić, że wszystkie filmy warto obejrzeć w wersjach reżyserskich/rozszerzonych, bo zawierają one kilka ciekawych scen, które pozytywnie wpływają na odbiór „Batfflecka”. Szczególnie tyczy się to „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości – Ultimate Edition”i „Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera”, które w takich wersjach są zupełnie innymi i zdecydowanie lepszymi filmami od edycji kinowych. I tak, wiem, że głównym zarzutem pod adresem tej inkarnacji postaci jest to, że „Batman zabija”, jednak w kolejnej pozycji z mojego zestawienia trup też ściele się gęsto.

5. Batman (1989)

„Batman” Tima Burtona to bez wątpienia legendarne dzieło. Niezapomniane kreacje Michaela Keatona jako Mrocznego Rycerza i Jacka Nicholsona w roli Jokera na stałe zapisały się w historii kina. Mroczny, przytłaczający wręcz klimat miasta Gotham, przyprawiony szczyptą groteski sprawia, że film do dzisiaj robi wrażenie. Świetna scenografia (za którą jej twórcy zdobyli Oscara), muzyka Danny’ego Elfmana i chyba najwspanialszy Batmobil, jaki został pokazany na wielkim ekranie.

Dlaczego więc tytuł ten znalazł się dopiero na piątym miejscu? Bo na przestrzeni ponad 30 lat powstały produkcje, które w lepszy i ciekawszy sposób pokazały i rozwinęły historię Batmana. Zresztą, sam Tim Burton stworzył sequel, który stawiam o wiele wyżej niż obraz z 1989. No i tak naprawdę nigdy nie byłem fanem Jokera w wykonaniu Jacka Nicholsona. Możecie bić. 🙂

4. Batman: Początek

Pierwsza część trylogii Christophera Nolana. Początki działań Batmana w Gotham City. Z początku Christian Bale nie bardzo pasował mi do tej roli, ale w rezultacie uważam, że był to bardzo dobry i ciekawy wybór. Antagonistów sportretowali Cillian Murphy, który wcielił się w postać Stracha na Wróble, oraz Liam Neeson grający nieśmiertelnego Ra’s Al Ghula.

Na ekranie pojawili się również: Gary Oldman jako sierżant James Gordon (jeszcze nie komisarz), Michael Caine jako Alfred J. Pennyworth – oddany lokal i przyjaciel naszego bohatera – a także Katie Holmes jako Rachel Dawes, przyjaciółka Bruce’a Wayne’a z dzieciństwa. W filmie znajdziemy świetne sceny akcji i rewelacyjną wręcz muzykę Hansa Zimmera i Jamesa Newtona Howarda. „Batman: Początek” zdobył trzy nagrody Saturna, m.in. za najlepszą rolę dla Christiana Bale’a.

3. The Batman

„The Batman” Matta Reevesa to najmłodsza produkcja o Człowieku-Nietoperzu i bardzo, ale to naprawdę bardzo, udana. O samym filmie pisałem już wcześniej przy okazji recenzji, więc żeby nie przedłużać, wszystkich zainteresowanych odsyłam właśnie do tamtego tekstu.

2. Powrót Batmana

Nakręcona w 1992 roku kontynuacja „Batmana” z roku 1989 w reżyserii Tima Burtona. Według mnie sequel niemalże idealny. Wszystkiego mamy tutaj więcej i lepiej. Michael Keaton kolejny raz wypadł rewelacyjnie jako tytułowy bohater, jednak moim zdaniem Danny DeVito jako Pingwin skradł show. Uważam, że to najlepsza rola w całej jego karierze i szkoda, że wówczas nie została odpowiednio doceniona (film zdobył jedynie nagrodę Saturna za najlepszą charakteryzację).

Na ekranie ujrzeć możemy inne wspaniałe kreacje, jak chociażby Michelle Pfeiffer w roli Kobiety-Kota, czy też Christophera Walkena jako biznesmena Maxa Shrecka. Swego czasu to właśnie ten film był moim ulubionym tytułem o Batmanie. Na drugie miejsce spadł po premierze tytułu, który króluje na podium tego zestawienia.

1. Mroczny Rycerz

O ile „Powrót Batmana” uważam za sequel prawie idealny, tak „Mroczny Rycerz” to dzieło, do którego praktycznie nie mam się jak przyczepić. Wybór środkowej części trylogii Christophera Nolana na „numer jeden” pewnie nie zdziwi wielu osób. Do dzisiaj jest on uznawany za najlepszą produkcję o Batmanie i moim zdaniem słusznie. Świetny, momentami zaskakujący scenariusz, sceny akcji, muzyka i fenomenalna wręcz rola nieżyjącego już Heatha Ledgera jako Jokera.

Po ogłoszeniu castingu wybór ten był uważany przez wielu jako pomyłkę, jednak w ostateczności pomylili się ci, co tak sądzili. To kreacja praktycznie idealna i nie ma się co dziwić, że aktor otrzymał za nią Oscara. Niestety, już pośmiertnie. „Mroczny Rycerz” to film, do którego wracam najczęściej, jeżeli chodzi o przygody Człowieka-Nietoperza. Jedyne „ale”, jakie mam do tego tytułu, to wybranie Maggie Gyllenhaal jako Rachel Dawevs(w zastępstwie za Katie Holmes). Aktorka świetna, jednak tutaj nie do końca mi się podobała. No, ale to tylko drobny minusik, który nie wpływa na ocenę końcową.

Korekta tekstu: Marek Kamiński