The Flash – The Fastest Man Alive #2

Ciąg dalszy komiksowego prequela do filmu „The Flash”. O dziwo… jest spoko! Akapit streszczenia, osobny wrażeń.

Streszczenie komiksu:

Przeskok czasowy względem poprzedniej pozycji. Ile dokładnie? Nieistotne. Główny bohater coraz sprawniej radzi sobie w superbohaterzeniu. W tym komiksie utrudnia robotę grupie gangsterskiej zajmującej się przewozem wodnym różnych rzeczy. Każdorazowo wywraca im towary itd. W grupie znajduje się Tarpit, smolisty przeciwnik, który dotykiem potrafi rozpuszczać rzeczy.

Barry nie był w stanie poradzić sobie z przeciwnikiem od razu. Powodem był nowy poziom jego mocy. Flash odkrył możliwość wibrowania ciała, dzięki której przenika przez przedmioty itd. Problemy zawodowemu nie pomagały mu w opanowaniu nerwów. Barryemu udało się uspokoić moce, czy emocje je wywołujące, po rozmowie z ojcem przebywający w więzieniu. Barry po opanowaniu mocy uratował dwójkę osób (matka z dzieckiem) ze zniszczonego pojazdu, a później Tarpita wykorzystując do tego naddźwiękowe uderzenie.

Wszystko skończyło się dobrze, jakby inaczej.

Opinia komiksu:

#2 jest zdecydowanie lepszy od #1 w kontekście rozwoju głównego bohatera. Główna fabuła jest sztampowa w świecie superhero. Nie było w niej elementów wyróżniających. Plusami jest progres głównego bohatera. Odkrycie nowych mocy, sprecyzowanie problemu zaburzające jej, uporanie się z problemem polegając na bliskim otoczeniu i samodzielnej dedukcji. Kenny Porter sięgnął po dobrą ścieżkę rozwoju bohatera, która była przekonująca fabularnie i zaplusowała u mnie u Flasha. Przede wszystkim odczułem, że jest to dojrzały i ogarnięty bohater, który do rozwoju nie potrzebuje Batmana czy inne postacie. Będę zadowolony dostając taką kreację bohatera w filmie „The Flash”.

Fajnie, że w komiksie poświęcono więcej czasu na otoczenia Barryego. Miłe odstępstwo od tradycyjnego superbohaterzenia pokazujące, że Barry ma swoje środowisko (rodzina, praca, znajomi z pracy), którzy wpływają na jego drugie życie. O samym życiu zawodowym niewiele można powiedzieć póki co – nie licząc, że Barry to bałaganiarz.

Mam problem z rysunkami. A raczej ze zmianą artysty. Drugi zeszyt zilustrował (i pokolorował) Juan Ferreyra. W tej roli wypadł lepiej od swojego poprzednika. Tylko… Juan ma swój styl, w którym wybrane elementy prezentują się inaczej i mi wywołuje uczucie dezorientacji. Przez większość stron myślałem, że Flash posiada inny strój w porównaniu z #1 (jednak ten sam po dokładniejszym przyjrzeniu się), a do teraz nie jestem pewien czy mniejsza liczba piorunów podczas jego biegu jest efektem rysownika czy ogaru bohatera