Flash. Zabójcza Prędkość
Słyszeliście, że Wally West jest najlepszym Flashem? Miło mi będzie, jeśli jestem pierwszą osobą, od której to słyszycie. Długo nie mogłem przekonać się do tej opinii, ale historiami Marka Waida zrozumiałem o co chodzi. Tak się składa, że kolejne „za” do tego stwierdzenia pojawiło się w 40 tomie kolekcja „DC Bohaterowie i Złoczyńcy” Hachette zatytułowanym „Flash. Zabójcza prędkość”.
Album wydany przez Hachette jest raptem częściowym dublem. Otwierający komiks „Flash #92” pojawił się już w 36 tomie WKKDC. Punkt wyjściowy historii Waida, która jest zarazem debiutem Barta Allena jako Impulse. Chłopak razem z Iris przybywają z przyszłości prosząc Wally’ego o nietypową prośbę. Bart nie kontroluje swoich mocy, wręcz zżerają go od środka. Są przekonani, że Wally jest odpowiednią osobą, która pomoże chłopakowi opanować moce. Tak rodzi się nietypowa relacja uczeń-mentor, gdzie Wally nie poczuwa się do powierzonej mu roli. Relacja będzie przechodziła ciężkie chwile aż wypracowana zostanie prawdziwa, zażyła więź prowadzona do obecnych serii.
Skąd ta niechęć Wally’ego do powierzonej mu roli? Odpowiedź znajduje się w pozostałych zeszytach albumu będących zupełną nowością na polskim rynku wydawczym. Linda, dziewczyna Wally’ego, prowadzi śledztwo dotyczące kultu Kobry. Wally chce udzielić partnerce wsparcia, szczególnie dowiadując się o pechowym przeznaczeniu dotyczącego ich obojga. Wątek przypomniał mi sezon „The Flash” z Savitarem, ale w zdecydowanie lepszym wydaniu niż to co przygotowali włodarze The CW. Motyw podsycający napięcie i emocje historii czyniąc sytuację bardziej traumatyczną, co rzutuje na zachowanie Wally’ego. Niejednokrotnie zachowa się jak dupek, co jest wytłumaczalne. Na szczęście bohater jest myślący, potrafi dostrzec złe zachowanie i coś z tym zrobić – taka postawa rzutuje na niego dojrzale, że z marszu jest barwniejszą postacią od swojego poprzednika.
Historia jest wyładowana w efektowne walki angażujące większe skupisko speedsterów przeciwko kultowi Kobry. Wyzwania na nich czychające są wiarygodnego kalibru i nie czuć ani przez moment, aby stawka była naciągana. Świetnie jest to podkreślone bliżej końca, kiedy na moment są gościnne występy bez wpływu na przebieg historii.
Komiks jest bardzo istotnym elementem budowania dziedzictwa Flasha. Nie tylko debiutuje tu nowa postać, Bart, ale mamy wprowadzony koncept Speed Force na większą skalę odsłaniając nowe elementy, które wracają po dziś dzień. Nowości są sensownie wkomponowane w powieść nadając jej ambitniejszego tonu. Ciężko wskazać minusy, ponieważ ich nie dostrzegam na ten moment. To chyba dobrze, nie?
Jeżeli szukacie TEGO komiksu z Flashem dostępnego w polskim przekładzie to zdecydowanie powinniście sięgnąć po album Hachette. Autor łączy dobrą akcję z przemyślaną fabułą, gdzie główny bohater z otoczeniem przechodzi drogę, żeby wypracować lepszą wersję siebie. Świetnie bawiłem się w trakcie czytani i ani się obejrzałem, a przeminęło 250 stron.