Rycerze Gotham. Pozłacane miasto

Pod koniec zeszłego roku zagrywałem się w „Gotham Knights”. Grę przyjęto z mieszanymi opiniami, ale nie po mojej stronie. Parę dni temu miałem okazję wrócić do rzeczywistości z gry. A wszystko za sprawą komiksowego prequela. Czy była to dobra przygoda? Zależy.

Akcja „Pozłacane miasto” dzieje się na długo przed wydarzeniami z gry. Gotham mierzy się z zabójczą epidemią, której niepozorne symptomy przeradzają się w prawdziwą tragedię na ulicach. Batrodzinka musi powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby, znaleźć lek oraz wyeliminować przyczynę, której korzenie sięgają 100 lat wcześniej.

Bardzo podobało mi się, że twórcy podeszli ambitniej do tematu. Nie próbowali na siłę rozbudowywać świata z gry, aby podobnie jak „Injustice” stworzyć grunt pod znany temat. Zamiast tego otrzymaliśmy zupełnie nową historię, dzięki czemu wirtualny świat zyskał na wartości. Za sprawą komiksu poznałem nowe fakty, a obserwowanie wcześniejszych losów postaci wytłumaczyło mi ich zachowania w grze. Świat stał się pełniejszy przez obecność znanych postaci nie pojawiających się w grze.

Na plus oceniam narrację. Historia dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych – przeszłość i teraźniejszość. Przez długi czas są to dwie, odrębne historie opowiadające o zupełnie innych elementach tego samego kłopotu. W umiejętny sposób połączono oba wątki, co finalnie dało pełno wartościową historię. Lepiej czytało mi się wątek z przeszłości, ponieważ było w nim więcej nowych elementów (np. debiut postaci Runawaya). Pozytywnie odebrałem westernowy klimat retrospekcji pasujący zarówno do „głównego bohatera” i mieściny.

Komiks wypada blado, jeśli chodzi o relacje między bohaterami – najmocniejszy punkt gry. Bohaterowie pojawiają się w komiksie, przechodzą od jednej akcji do drugiej, ale nie poznajemy ich. Między kadrami doszukiwałem się ochłapów informacji, które cokolwiek powiedziałyby mi o ich wcześniejszych przygodach lub relacjach między nimi. Bardzo negatywnie wpłynęło to na mnie w trakcie czytania, ponieważ nie mogłem zrozumieć nastrojów między bohaterami np. nie poznałem przyczyny napiętej relacji Nightwinga z Batmanem, która mimo swojej początkowej intensywności przeszła w łagodne klepanie się po ramieniu. Brak przedstawienia bohaterów, rozwijania wątków, rzutował również na mój odbiór Runawaya. Widziałem w postaci potencjał do stworzenia ciekawego, niezależnego charakteru. Niestety twórcy poszli inną drogą. Nie skupili się na przedstawieniu bohatera, wyłącznie działał w polu stosując podobne praktyki do Nietoperza, przez co odbierałem go jako kopię Batmana ze zmienionym skinem.

Jest to ładnie narysowany komiks, który szczególnie podobał mi się w przeszłości za sprawą projektów postaci i oddania ala westernowego klimatu.

„Pozłacane miasto” jest przyjemnym średniakiem, który dobrze się czyta niezależnie od znajomości gry. Nie żałuję spędzonego przy nim czasu, ale nie ukrywam, że nie jest to pozycja idealna. Wymienione przeze mnie wady spowodowały, że nie postawię go wyżej w ocenie niż „przyjemny przeciętniak”.

Dziękuję sklepowi Taniaksiążka.pl za przekazanie komiksu do recenzji. Sklep nie miał wpływu na moje wrażenia i recenzję.