Batman & Robin #3

Posiadanie własnego pojazdu jest najlepszym znakiem uniezależnienia się od Batmana. W tym tygodniu ukazał się „Batman # Robin #3″, w którym akcja ruszyła do przodu, poznaliśmy pewne :fakty” o głównym złoczyńcy i KTOŚ powrócił. Wszystko to ująłem w SPOILEROWYM streszczeniu i wrażeniach.

Streszczenie komiksu:

Komiks zaczyna się retrospekcją Damiana. Chłopak rozmawiał z Alfredem o swoim wychowaniu w Lidze Cienia. Damian nie chce uczęszczać do szkół w Gotham uważając, że zdobyta przez niego wiedza w Lidze jest wystarczająca, a nawet większa.

Wracamy do akcji w Blackgate. Kobieta ujawnia, że nazywa się Shush i coś łączy ją z Hushem. Odwraca uwagę Batmana bombą i daje w nogę z White Rabbit. Bandziory Shush dorwały Króliczka, ale jej pomaga Robin, w tym czasie Batman rozbroił bomby. Duet mścicieli ruszył w pogoń za przestępcami. Batman skupił się na White Rabbit, natomiast Robin ruszył za Shush, która kierowała ku doktor Kafira. Batmanowi udało się odbić White Rabbit, a Robin uwolnił Kafirę. Tylko, że na miejscu pojawił się Man Bat. Nietoperz schwytał Robina.

Wrażenia z komiksu:

Podoba mi się przeplatanie przez Williamsona wątków superbohaterskich z prywatą Damiana. W ten sposób komiks nie jest tak sztampowy jak mogłoby się wydawać po głównej historii. Tylko chciałbym nieco urozmaicenia pod tym kątem, ponieważ Batman wałkujący „idź do szkoły Damian” brzmi jak zdarta płyta aktywująca się w nieodpowiednich momentach – tu jadą na akcję, pomoc Damian jest wręcz konieczna, a ojciec znowu każe mu iść do szkoły…

Na ten moment ciężko ocenić mi główny wątek, ponieważ skromna jest ilość informacji. Nadal nie wiemy dlaczego Shush gania za Kaffira i White Rabbit, nie znamy genezy Shush przez co wypada ona na małowartościowy odpowiednik Husha. Przydałoby się więcej szczegółów, niż akcja, akcja i jeszcze raz akcja.

Cieszę się z powrotu Man Bata. Lubię tę postać. Liczę na mroczniejsze przedstawienie postaci. Wersja z „Justice League Dark” wypadła ambitniej tracąc na ostrym charakterze. Połączenie obu wersji byłoby rozwojowym rozwiązaniem, lepiej wykorzystujący uśpiony potencjał.

Rysunki Di Meo są oszałamiające. Bardzo podoba mi się dynamiczne chwycenie akcji zyskujące na atrakcyjności kolorystyką oraz światłocieniem (najlepiej obrazuje udostępniony kadr). Tylko nie mogę przyzwyczaić się do rysowania Damiana. Ma zbyt łagodne rysy, wręcz dziewczyńskie, co nie pasuje mi do zbuntowanego chłopaka. Nie wykluczam, że moje grymaszenie wynika z przyzwyczajenia się do innego sposobu obrazowania Damiana.