Batman. Otchłań. Tom 6

Williamson w dobrym stylu skończył „Batman” w ramach linii wydawniczej „Uniwersum DC”. Nie jest to nic zjawiskowego, ale zdecydowanie coś innego, lepszego, od historii ostatnio dostarczanych w ramach tej serii. Dlaczego?

Batman. Otchłań” podejmuje sprawę zabójstwa złoczyńcy z rąk Batman Incorporated. Nietoperz nie wątpi w winę grupy, ale chce upewnić się, że rzeczywiście tak było. Sprawa szybko komplikuje się i wyjaśnia kto obecnie zarządza grupą.

Komiks podobał mi się przez przyziemniejszą akcję stroniącą od głośnych wydarzeń (często występujący w cyklu). Urozmaiceniem od akcji były elementy śledztwa czy interakcje z postaciami, których od dawna nie było w Gotham np. Luthor. Rozmowy rozbudowały historię, stopniowały napięcie, dawały chwilę oddechu od akcji oraz zaskakiwały decyzjami bohaterów np. obranie nietypowego kierunku kariery przez Luthora.

Nie każda decyzja scenarzysty trafiła do mnie. Choć Luthor wniósł obecnością wiele dobrego do historii, tak jego postępowanie było skopiowaniem pomysłu użytego na początku „DC Rebirth”, czyli naśladowanie czyjejś działalności. Nie podoba mi się to, ponieważ postać traci na niezależności i jego potencjał nie jest rozwijany, wręcz jest zatrzymany, żeby za jakiś czas wrócić do starego stylu.

Na łamach historii zadebiutowała Otchłań, nowy złoczyńca w Gotham. Pozytywnie oceniam debiut, ponieważ postać była atrakcyjna charakterem i wizualnie, sensownie wprowadzono ją do historii, odpowiednio umotywowano i nieźle sprawdzała się w akcji (widowiskowe walki w mroku, miodzio). Niestety nie wszystko wyszło jakbym oczekiwał. Historia postaci jest nieopowiedziana kompletnie, finałowe starcie jest kiepsko naciągane i przerwane. Czyżby kolejny epizodyczny złoczyńca, który trafi do worka zapomnienia? Na to wskazuje znajomość dalszych losów Batmana.

To nie wszystko. Po głównej historii są jeszcze 3 opowiadania:

  • Pierwsze z nich jest wstępem do serii „Batman Incorporated”. Tytułowa ekipa ściga twory Luthora, części z nich oferują dołączenie pod warunkiem, że się nadają. Choć historia nie wyróżnia się niczym specjalnym, to podobała mi się za sprawą nowej roli dla Ghost-Makera. Otrzymuje on awans na lidera grupy i jest to ciekawy punkt rozwoju prowadzący do odnajdywania się na nowym terenie, zarządzania grupą osób czy interakcji z większą liczbą postaci. Wiele świeżości na tym polu, co cieszy mnie jako fana postaci.
  • Druga historia wykorzystuje tożsamość Otchłań, ale przekazującej jej innej postaci. Jest to pretekst do rozwiązania problemów osobistych. Historia klimatycznie przypomina to co realizował Williamson w głównej fabule. Podobało mi się to dzięki wyważeniu śledztwa i akcji oraz dopowiedzeniu nowych faktów w przeszłości pewnej postaci – jak i podkreślenia jej osobowości.
  • Ostatnia historia przypomina „Gęsią skórkę”. Kilkuletnia dziewczynka z „Gotham Academy” zauważa zaginięcie przyjaciółki. Postanawia coś z tym zrobić. Wyłącznie Batman wierzy jej na słowo. Wspólnie podejmują się sprawy. Całość ma dreszczykowaty klimacik ze słodkogorzką końcówki. Ton działa korzystnie na historię, ponieważ sporo w niej dojrzałości, a elementy grozy nie odstraszają dzięki subtelnemu humorowi np. ulubiona przekąska stworzeń. W historii jest szczypta magii wychodząca z japońskiego folkloru.

Mamy aż trzech artystów o różnych stylach. Każdego przypisano do historii najbardziej klimatycznie zbliżonych do ich warsztatu. Ułatwiło to artystom odnalezienie się i widać, że czuli się jak ryba w wodzie. Każdego prace podobały mi się, zwłaszcza stworzone przez Jorge’a Moline, którego prace realistycznie podchodzą do tematu m.in. proporcje ciała, emocje ukazywane na twarzach postaci. Najlepiej zapamiętałem plansze wypełnione czernią wykorzystaną do sekwencji walki.

Dobrze bawiłem się podczas czytania komiksu. Nie jest to coś wspaniałego, ambitnego, ale przyjemnego w porównaniu z pozostałymi komiksami o Nietoperzu z ostatnich miesięcy. Kameralna formuła wyszła na dobre. Niestety czuć, że jest to okrojona historia. Długość wpływa m.in. na niewykorzystany potencjał złoczyńcy. Tylko trochę przeszkadzało mi to w odbiorze całości.

Dziękuję sklepowi TaniaKsiazka.pl za przekazanie komiksu do recenzji. Sklep nie miał wpływu na moją recenzję i opinię.