Batman Off-World #1
Doczekaliśmy się startu miniserii Jasona Aarona, czyli „Batman: Off-World”. Serii, gdzie Aaron wysyła Batmana daleko w kosmos. Chłodno podchodziłem do tytułu pamiętając Avengers Aarona i… lekko zawiodłem się premierą. Dlaczego? Tradycyjny podział na streszczenie i osobno moje wrażenia.
Streszczenie komiksu
Zacznijmy od krótkiego streszczenia komiksu. Batman znajduje się na statku obcych. Jego obecność jest szybko wykryta. Przedziera się przez zastępy obcych form życia, aż dociera do przywódcy. Na nic zdaje się atak Batmana ładunkiem elektrycznym. Przeciwnie do przeciwnika, któremu wystarczy jedno uderzenia, żeby posłać Batmana zza kratki. Tam Bruce poznaje Ione, przedstawicielkę rasy Starfire. Kobieta pomaga mu uniknąć zawady z innymi więźniami i proponuje wspólną ucieczkę. Batman na to gdzieś. Nie po to wydał dużo pieniędzy, żeby uciekać chwilę po dotarciu do swojego celu. Cierpliwie zdobywa informacje o swoim przeciwniku. Batman czuje się zmotywowany, żeby pokonać przywódcę obcych, ponieważ jego pierwsze spotkanie z Syynem w Gotham nie przebiegło tak jak sobie zaplanował.
Wrażenia z komiksu
Komiks nie zrobił na mnie dobrego wrażenia po pierwszych stronach. Jesteśmy w środku akcji. Bez jakiegokolwiek wprowadzenia widzimy jak Batman przedziera się przez wroga, tłucze się z nimi, wymachuj elektryczną piłą łańcuchową (nie wiadomo skąd ją ma) itd. Czułem się przytłoczony nie mając wprowadzenia, dosłownie nie ogarniałem co się dzieje. Historia zrobiła się przystępniejsza, kiedy Batman trafił do więzienia. Akcja zwolniła i od tego momentu razem z Batmanem mogłem przyswajać nowe informacje. Nawet zaczęło podobać mi się, że Nietoperz podchodzi strategicznie do swojej sytuacji i zaczyna stopniowo pozyskiwać więcej informacji.
Pod koniec pojawiły się retrospekcje z pierwszego spotkanie z Syynem. Miało on miejsce w Gotham. Mam mieszane uczucia wobec tego fragmentu. Z jednej strony dobrze, że się pojawił, ponieważ zaczęły dopełniać historię i tłumaczyć motywacje Batmana (szkoda, że nie zaczął się komiks od nich), z drugiej motywacje dość kiepsko wybrzmiewają – odnoszę wrażenie, że Batman czuje się urażony i dlatego opuścił Gotham, bo musi zemścić się na obcym zamiast dbać o porządek w swoim mieście.
Nie podoba mi się, że Aaron nie podchodzi konsekwentnie do budowanego świata. W jednym momencie Batman dziwi się, że bez problemu komunikuje się z Ione, ale chwilę później płynie rozmawia z pozaziemskim robotem. No nie klei mi się to. To Batman rozumie obcych czy nie? Nie miałbym z tym najmniejszego problemu, łyknąłbym to, gdyby nie zdziwienie Batmana do Ione.
Punktem wyjściowym do serii miały być początki działalności Batmana. Aaron w wywiadach wspominał, że chciał pokazać niedoświadczonego Batmana, nieprzygotowanego do akcji. Zupełnie nie czuję po komiksie.. Jasne, tu dostał w mordę, tam przejechał się na swoim planie, kombinuje jako pokonać przeciwnika, ale nadal to są błędy, które występują łamach różnych serii z doświadczonym Batmanem. Brak tu wyraźnego zaznaczenia, że jest na początku swojej kariery np. bariera językowa z obcymi, słabość w kontakcie z obcą technologią czy poczucie ogólnego zagubienia. Batman zachowuje się jak gdyby nic. Tradycyjnie jest nie do zdarcia w walce z nieznanym mu wrogiem, z dupy (mam nadzieję, że nie dosłownie) wyciąga nieznaną nam broń, której przed chwilą nigdzie nie widzieliśmy – elektryczna piła łańcuchowa.
Jedynie do czego nie mogę się przyczepić to rysunki Douga Mahnke pokolorowane przez Davida Barona. Piękne ilustracje zachowujące realne proporcje, dopracowane w najmniejszych detalach, bogato zagospodarowane z żywą kolorystyką. Fenomenalnie wyglądają sceny walki podczas których wykorzystano tradycyjne metody Batmana – dużo dymu, korzystanie z zasłon itd.
Dam szansę kolejnym numerom, ale już teraz mogę stwierdzić, że nie jest to Batman, którego polubię. Spodziewałem się czegoś w podobnym stylu, tylko liczyłem na większy akcent początków Batmana i podbudowania sytuacji. Tymczasem dostałem coś, co mogę położyć obok Batmana Zdarsky’ego i ciężko będzie odróżnić do kogo należy czyja historia. Rysunki i akcja powodują, że w jakiś sposób mam przyjemność podczas czytania. Tylko jest tu mnóstwo kwestii, do których mogę się doczepić.