Superman: Syn Kal-Ela – Przebudzenie. Tom 2

Pierwsza odsłona przygód Jona była dla mnie bardzo dobra. Czy drugi tom dorównał mu? Absolutnie, a miejscami nawet przewyższył.

W drugim tomie Jon prezentuje się jeszcze odważniej jako ikoniczny superbohater. Narrację „Superman. Syn Kal-Ela. Przebudzenie” podzieliłbym na dwie części: pierwsza to Jon zmagający się z gigantycznym potworem morskim zmierzającym do Metropolis. Druga to współpraca z Nightwingiem w celu zatrzymania serii morderstw superbohaterów, gdzie Jon stawia czoła Bendixowi, swojemu antagoniście.

Taylor z umiejętnością przedstawia postać Jona, angażując problemy współczesności. Jon wykazuje większą pewność siebie, odważnie podchodzi do wyzwań świata i konfrontuje się z przeciwnikami swojego ojca. Świadczy o tym scena na Antarktydzie, gdzie Jon dostrzega skutki zmian klimatycznych, zilustrowane na przykładzie niedźwiedzia polarnego. Następnie mamy jego rozmowę z Luthorem, gdzie Jon wykazuje się przebiegłością i wpływa na intencje rozmówcy podczas gry w szachy.

Wątek z morską bestią zaskakuje. Jon nie naśladuje innych superbohaterów, lecz wytycza własną drogę. Postępuje wbrew opinii publicznej, szukając bezpiecznych rozwiązań dla miasta i bestii. Ciekawe jest, jak Jon kreatywnie podchodzi do problemu – analizuje sytuację, wykorzystuje moce do adaptacji otoczenia i próbuje zrozumieć bestię. Bendix, manipulując opinią publiczną, dodaje intrygi, pokazując jak łatwo można wpłynąć na ludzkie przekonania pewnej siebie osoby.

Emocjonalny stan Jona po pierwszej części stanowi doskonałe tło dla drugiej historii, gdzie Nightwing wciela się w rolę mentora. Ich szczere rozmowy, pełne osobistych doświadczeń, wnoszą ciepło i rozwój obu postaci. Ta część serii, mimo mniej angażującej fabuły, rekompensuje to zabawnymi dialogami i lekkością.

Taylor skupia się na otoczeniu Jona. Zarówno Jay, jak i Lois, mają znaczący wpływ na fabułę. Szczególnie rola matki Jona jest istotna, kiedy pod koniec tomu błyszczy jako wzór macierzyństwa i wsparcie dla rodziny, dodatkowo wykorzystując swoje umiejętności dziennikarskie i charakter w konfrontacji z Luthorem.

Mniej przekonujący jest wątek relacji Jona i Jaya, który wymagałby więcej uwagi i głębszego rozwinięcia, aby lepiej oddać ich związek. Podobnie postać Bendixa pozostaje nieco niewyraźna, brakuje głębszego zarysu charakteru i historii.

Rysunki w tomie, pomimo różnorodności stylów czterech artystów, są spójne i przekonująco oddają emocje postaci, przy oszczędnie zapełnionych tłach, co pozwala skupić się na głównych elementach.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazania komiksu do recenzji. Wydawca nie miał wpływu na moją opinię i tekst.