Sandman. Tom 8. Koniec światów
To już ósmy tom z dziesięciu, które ukazały się w nowych edycjach. Tom, do którego chłodno pochodzę, ponieważ nie jestem fanem stylu, który zaprezentowano. O co chodzi?
„Koniec światów” jest zbiorem historii opowiadanych przez postacie z otoczenia Sandmana, ale znacznie dalszego planu. Burza rzeczywistości zachwiała barierą między światami prowadząc do nietypowego spotkania w gospodzie na końcu świata. Podróżnicy siadają przy stole, walą kufle piwa, pochłaniają soczyste potrawy i umilają wzajemnie czas opowieściami z ich życia.
Tak zaczyna się mieszanka gatunkowa, ponieważ każda historia uderza w inne rejony. Część z nich jest o podłożu komedii, inne horroru, kolejne surrealistyczne i tak wymieniać można. Wrażenia z lektur podkreślają rysownicy dostosowujący styl pod dany gatunek – a może to Gaiman dostosował scenariusz pod rysowników? To też jest możliwe.
Zaletą obranego kierunku jest motyw wyjściowy dla historii. Burza rzeczywistości, gospoda – dwa czynniki rozbudowujące surrealistyczny świat Gaimana, kolejny raz dostarczająć innowacyjnych rozwiązań. Prosty zabieg, który sensownie przygotował nas, żeby opowieści miały swój klimat oraz punkt wyjściowy. Kolejną zaletą jest zróżnicowanie opowieści wykorzystując potencjały postaci znanych nam z poprzednich tomów, aczkolwiek nie odgrywających ważniejszych ról. Przy części historii bawiłem się nieźle, przy innych ziewałem i zasypiałem. Niestety nie jest to mój typ komiksu. Preferuję dłuższe, rozbudowane historie niż krótkie historie, ponieważ błyskawicznie ulatują z mojej głowy zostawiając poczucie pustki.
„Sandman. Tom 8. Koniec światów” jest komiksem powtarzającym koncepcję z „Kraina Snów” czy „Refleksje i przypowieści”. Album ma kilka mocnych stron, oferuje dużo dobra. Niestety nie jest to mój typ narracji, który docenię.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie recenzenckiego komiksu. Wydawnictwo nie miało wpływu na recenzję.


