Harley Quinn – Sezon 5, odcinek 5 (Opinia bezspoilerowa)

Najnowszy odcinek „Harley Quinn” to udana zabawa w stylu „Na noże”! Prosty motyw wyjściowy, każdy podejrzany, zabawa tropami żeby wodzić widza w różnych kierunkach, a na koniec zaskoczyć obrotem spraw. Lubię takie motywy, ponieważ dostarczają nieoczywistej rozrywki, gęstej atmosfery, a stawka jest na tyle wyoska wysoka, że trudno przewidzieć co z tego wyniknie. Dobrze, że twórcy zrezygnowali z elementu „detektywa”, który samodzielnie miał rozwiązać sprawę – uniknięto szablonowego „całą sprawę nie wiem, ALE NAGLE WSZYSTKO NABIERA ZNACZENIA”.

Odcinek zaskoczył mnie treściami skupionymi na rodzinie Wayne’a. Sporo zaskakujących problemów, kilka niezłych gadek motywacyjnych rozwijających postacie i napędzające fabułę. Nie było zbędnych momentów, a główny motyw był zaskakujacy (kolejna zabawa możliwościami postaci w ramach alternatywnych światów, super).

Oczywiście odcinek jest kolejnym przykładem, że twórcy potrafią kreatywnie bawić się postaciami i mają w zanadrzu nieskończoną ilość zajebistych pomysłów – MAKARONI!

Rozczarowało mnie tempo akcji wokół Red-X. Tożsamości oczywista, motywacja sensowna, postać idealnie wykorzystano w ramach zagrożenia i skomplikowania fabuły, ale wszystko potoczyło się za szybko. To był materiał na kilka odcinków, aby konsekwentnie wpłynąć na relacje między bohaterami czy wewnętrzne traumy (nie mówiąc o sianiu żniwa). A tu rachu ciachu i koniec wątku. Nawet zabrakło chwili oddechu.

Przypominam, że „Harley Quinn” dostępna jest na platformie MAX.