Daredevil. Tom 3 (Opinia)

Trzeci tom „Daredevil”? Fajna rozrywka, ale rozczarowująca nierównym poziomem.

Trzeci tom „Daredevila” Zdarsky’ego rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z poprzedniego tomu. Matt Murdock, świadomie przyjmując wyrok, trafia do więzienia. W tym czasie na ulicach Nowego Jorku jego miejsce zajmuje… Elektra!

Nie spodziewałem się, że to właśnie wątek Elektry okaże się najmocniejszym punktem tego tomu. Jej wejście w rolę Daredevila było ruchem ryzykownym, który przyniósł bardzo dobre efekty. Elektra otrzymuje pełnoprawny, samodzielny wątek, w którym podejmuje się opieki nad samotną dziewczynką. Z początku niechętna, powoli zaczyna się otwierać. Ich relacja to coś więcej niż schemat mentorka–podopieczna. To proces wzajemnej zmiany. Dziewczynka nabiera odwagi, Elektra zyskuje miękkość i zdolność empatii. Ten kontrast buduje emocjonalne napięcie, które znajduje swoje kulminacyjne ujście w finałowej konfrontacji – brutalnej, krwawej, wymagającej, i przez to prawdziwie znaczącej dla jej przemiany. Właśnie w tym wątku widać, że Zdarsky naprawdę rozumie, jak prowadzić bohaterkę przez wewnętrzną rewolucję.

Zupełnie inaczej wypada wątek Daredevila w więzieniu, który niestety rozczarowuje. Zabrakło tu refleksji nad miejscem, w którym się znalazł, nad konsekwencjami wcześniejszych wyborów. Nie czuć ciężaru decyzji, nie ma wewnętrznego rozdarcia, nie ma problemu z adaptacją do surowych więziennych realiów. Zamiast tego bardzo szybko zostajemy wrzuceni w akcję: osobista intryga, próby eliminacji Matta, coraz bardziej widowiskowe walki. W tym wszystkim Diabeł z Hell’s Kitchen przypomina raczej superbohaterskiego „badassa” niż człowieka złamanego moralnie, szukającego odkupienia. Nieważne, ilu przeciwników staje mu na drodze, każdego pokonuje bez mrugnięcia okiem i jest to bardzo oczywiste, bez silenia się na złożone intrygi. Akcja? Efektowna. Ale głębia? Umyka gdzieś po drodze.

Finał tomu wypada bardzo nierówno. Z jednej strony dostajemy świetny pomysł na wykorzystanie kultowego przeciwnika Daredevila – zabójcza kreacja, dobrze wpisana w narrację, powiązana z Kingpinem i jego machinacjami. To momenty, które trzymają w napięciu, przynoszą emocjonalny ciężar i odpowiednią stawkę. Z drugiej strony finałowa część wątku Matta rozczarowuje. Zbyt szybko zostają odkręcone pewne elementy, zbyt łatwo zdejmuje się z bohatera moralne obciążenie, które tak skrupulatnie budowano wcześniej. Zamiast konsekwencji, dostajemy puste deklaracje. Podczas gdy Elektra przechodzi rzeczywistą zmianę, Daredevil kończy swój wątek bardziej na poziomie słów niż czynów.

Dziękuję Egmont za komiks. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.