„Wonder Woman #5”

Można rzecz, że na swój sposób „Wonder Woman #5” był ważnym komiksem w budowaniu runu Toma Kinga. Dlaczego?

Na wstępie przypomnę, że obecna sytuacja z Amazonkami jest napięta. Świat jest wrogo nastawiony do Amazonek wobec agresji jednej z nich. Wręcz można powiedzieć, że jest swego rodzaju łapanka Amazonek i wysyłanie ich na Themyscirę (o ile nie dojdzie do wymiany ognia, wtedy nawet trupy się ścielą).

SPOILERY Z „WONDER WOMAN #5”

Yara, Cassie i Donna nie chcą pozostawiać swojej przyjaciółki samotnie przeciwko problemom. Ale wiedzą, że nie ma sensu naciskać na Amazonkę, dlatego skorzystały z rytuału polegającego na zawodnictwie – wygrana ma niepodważalne prawo do realizacji swojego życzenia. Yara wyzwała Wonder Woman na pojedynek strzelecki, Cassie na siłowanie się rąk, natomiast Donna walkę w grze wideo (o tym było w porannym poście). Młodsze Amazonki przegrały pojedynki z Dianą. Ale to nie przeszkodziło im w postawieniu na swoje. Na końcu #5 widzimy, że we trójkę wbiły na chatę Diany i chcą mimo wszystko jej pomóc.

Tymczasem Suweren zaczął rekrutować ikonicznych przeciwników Wonder Woman, żeby grupą uderzyć w Amazonkę. Powstał swego rodzaju odpowiednik Marvelowego Sinister Six. W składzie znajdują się: Angle Man, Circe, Grail, Giganta, Doctor Psycho i Silver Swan.

Opinia o „Wonder Woman” Toma Kinga

„Wonder Woman” Kinga jest świetnym komiksem. Scenarzysta wprowadził powiew świeżości, dobrze rozpisuje interakcje głównej bohaterki ze światem/bliskimi/otoczeniem, a główna historia jest dobrze stopniowana, żeby było czuć skalę i powagi sytuacji oraz nie traciła na swojej atrakcyjności. King dobrze wyważa akcję z towarzyskimi momentami, do tego pisze ciekawe dialogi, które nie przynudzają i nie męczą mimo ścian tekstu. Co więcej, King trafia w momenty, które podkreślają rolę Wonderki w świecie DC, czy po prostu potrafią wycisnąć emocje np. cała wątek z umierającym chłopcem. W napięciu wyczekuję kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że Egmont sięgnie po serię w przyszłości.