Wonder Woman #6

Rozczarowało mnie zakończenie rozdziału „Outlaw” na łamach „Wonder Woman” Toma Kinga. Finał nie sprostał moim oczekiwaniom.

Wrażenia z komiksu

Bardzo podobała mi się „Wonder Woman” w zeszytach #1-5. King wykazał głębokie zrozumienie pisanej przez niego postaci, doskonale ujął jej istotę w różnorodnych sytuacjach – od determinacji i epickości w konfliktach zbrojnych, aż po wcielenie miłości w interakcjach ze społeczeństwem (np. ciepły rozdział o chłopcu chorym na raka). Atmosfera wokół głównego antagonisty była efektownie budowana, co pozwoliło mi przymknąć oko na brak wyraźnego uzasadnienia jego działań przeciwko Wonder Woman czy pominięcie bezpośredniego konfliktu na linii Suweren-Diana.

#6 wywołał u mnie mieszane uczucia. Poprzedni rozdział zbudował napięcie, przedstawiając drużynę mającą pokonać Wonder Woman – swoisty odpowiednik „Sinister Six” z Marvela. Ta grupa miała duży potencjał do eksploracji zdolności i charakterów postaci, ale ostatecznie ograniczyła się do mało ambitnej i chaotycznej walki. Przeciwnicy pojawiali się jeden po drugim, wykonując swoje akcje bez konkretnego planu, podczas gdy Wonder Woman bezemocjonalnie odpierała ich ataki. King nie wykorzystał w pełni zdolności bohaterów, pomijając nawet postacie takie jak Cassie, Yara i Donna, które obiecywały pomoc Dianie, a w finale nie pojawiły się nawet na moment. Wydaje mi się, że na Kingu ciążyła presja zakończenia historii w tym konkretnym momencie, zamiast rozwinąć ją bardziej. Trudno mi uwierzyć, że tak utalentowany scenarzysta nie miał pomysłu na kreatywne wykorzystanie współpracy między Psycho a Grail. Rozczarowanie rewanżują rysunki. Sampere utrzymuje wysoki poziom, kolejny raz dostarczając starannie wykonane ilustracje, które aspirują do realizmu i w pełni oddają emocje oraz dynamikę akcji.

Streszczenie komiksu

Romantyczny moment pomiędzy Wonder Woman a Trevorem zostaje przerwany przez psychiczny atak Doktora Psycho. Wkrótce potem pojawia się Giganta, wspierana przez Silver Swan, które wspólnie atakują Wonder Woman. Amazonka bez większego wysiłku odpiera ich ataki, a wtedy na scenę wkracza Grail. Starcie z nią okazuje się krwawe i brutalne, lecz to Diana ostatecznie odnosi zwycięstwo.