Creature Commandos – Odcinek 5 (Opinia bezspoilerowa)

Za nami piąty odcinek Creature Commandos. Powoli zbliżamy się do końca!

Kolejny niezły odcinek, choć emocjonalnie nie dorównał poprzednim (poprzeczka była zawieszona wysoko). Tym razem poznaliśmy przeszłość Frankensteina, co okazało się wartościowym rozwinięciem jego postaci. Jego współczesne zachowanie wzbudzało wiele kontrowersji, a retrospekcje, zamiast go usprawiedliwić, wręcz pogłębiły złożoność jego charakteru (co niekoniecznie mu pomogło). Słodko-gorzka historia Frankensteina jednoznacznie ukazuje go jako ofiarę własnych pragnień, kogoś, komu zabrakło bliskich osób mogących wpłynąć na jego wychowanie w kluczowych momentach życia. Mimo wszystko trudno mi będzie się z nim polubić. Jego obecne „ja” zbyt mocno przypomina Jokera Leto — toksyczna gra w kotka i myszkę, mało zabawny humor oraz idiotyczne zachowania skutecznie odstraszają od niego i wybijają z rytmu głównej historii.

Podoba mi się jednak kierunek, w którym zmierza główna historia. Z pozoru prosta fabuła, przypominająca „The Suicide Squad” Gunna, nabiera zawiłych kierunków dzięki politycznym aspektom, jak i poprzez wprowadzenie „nowych” postaci do DCU – fani komiksowego świata pewnością rozpoznają te postacie i docenią ich obecność. Twórcy nie tylko szanują charakterystykę bohaterów, ale także umiejętnie dopasowują ich do wykreowanego świata, eksponując przy tym ich potencjał bojowy. To właśnie ten potencjał wydaje się być kluczowym elementem intrygi – choć spokojnie mogliby dzierżyć pałeczkę inicjatora, to nadal ktoś pociąga za sznurki z ukrycia (GROOD! Stawiam wypłatę wujka na to) i nie mogę doczekać się aż pokaże swoje oblicze.

Z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej przekonuję się, że „Creature Commandos” to przemyślany wybór na otwarcie DCU. Zarówno fabuła, która może zbudować pierwsze wielkie zagrożenie dla nowego uniwersum, jak i sposób wprowadzania szerokiej gamy postaci i klimatów sprawiają, że serial doskonale oddaje komiksowy świat i weryfikuje obietnice Gunna czyt. różnorodność gatunkowa (nie byłoby to łatwe do ukazania pojedynczym filmem na start).

Przypominam, że „Creature Commandos” dostępne jest na polskim MAX (jako „Koszmarne Komando”).