Harley Quinn – Sezon 5, odcinek 4 (Opinia bezspoilerowa)

Czapki z głów dla twórców „Harley Quinn”. Nowy odcinek pozamiatał!

Aż chciałoby się napisać „James Gunn znowu to zrobił”! Przeszłość Brainiaca idealnie wpisuje się w styl Gunna, bo retrospekcje skutecznie przełamują bezemocjonalną, bezwzględną skorupę złoczyńcy pokazując go jako wrażliwego, pełnego uczucia, ale jednocześnie błyskotliwego geniusza, który miał wszystko – aż do momentu, gdy jego własne ambicje doprowadziły do niewyobrażalnej tragedii („One Bad Day” na pełnej!). Odcinek nie pozostawia wątpliwości co do jego motywacji i celu misji – wręcz stawia go w roli bohatera, którego dążenia są w pełni uzasadnione, choć nikt poza nim nie potrafi tego docenić. Retrospekcje uczyniły go tragiczną postacią w moich oczach, będę miał trudność w ocenianiu go jako „ten zły”, wręcz będę mu kibicował.

Na dodatek retrospekcje są kopalnią informacji o rasie Colu. Twórcy z imponującą dokładnością przedstawiają ich codzienne życie, relacje, zwyczaje, fizjologię, metody dedukcji itd Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej ktoś tak kompleksowo opracował profil tej rasy.

Co więcej, specyfika ludu Brainiaców została świetnie wykorzystana do wplecenia humoru – i to w naturalny sposób, bez łamania poważnego tonu odcinka. Ich specyficzna mowa i dobór słów wystarczyły, żeby dostarczyć inteligentnych, błyskotliwych żartów, które wciąż pasują do atmosfery historii. Szczególnie uwielbiam scenę kłótni z synem w jego pokoju

Przypominam, że „Harley Quinn” dostępna jest na platformie MAX.