Transformers. Tom 2
„Transformers. Tom 2„? Jeszcze więcej ekscytujących przygód wielkich robotów!
Drugi tom serii Transformers kontynuuje zaciętą walkę Autobotów i Decepticonów, przenosząc konflikt na zupełnie nowy poziom. Tym razem złowroga frakcja opracowuje plan, który może zagrozić przyszłości ludzkości. Autoboty oczywiście zrobią wszystko, by temu zapobiec, ale nie będzie to łatwe – po obu stronach pojawią się nowe, intrygujące postacie, które wprowadzą jeszcze więcej napięcia do tej wojny.
Nie ma co ukrywać – przebieg głównego konfliktu nie jest szczególnie odkrywczy. Jeśli znasz historię walki Autobotów i Decepticonów, to raczej nie znajdziesz tutaj rewolucji. Daniel Warren Johnson nie sili się na oryginalne rozwiązania fabularne, ale paradoksalnie wcale nie jest to wada. Siłą komiksu nie jest sama walka dobra ze złem, ale to, co dzieje się między postaciami. Autor genialnie rozwija kluczowe postacie, nadając im złożoną osobowość i głębię emocjonalną, której nie spodziewałbym się po komiksie o wielkich robotach. Właśnie to sprawia, że ta opowieść działa tak dobrze – Autoboty i Decepticony zyskują bardziej „ludzką” twarz, a ich dramaty i wewnętrzne konflikty czynią historię znacznie bardziej angażującą. Postacie nie są jednowymiarowe, a ich historie i traumy sprawiają, że łatwo się z nimi utożsamić. Dzięki temu wciągnąłem się emocjonalnie w ich losy i spojrzałem na ich decyzje z różnych perspektyw. Przykładem jest Ultra Magnus, który przypomina doświadczonego weterana wojennego – jego traumy są dla niego blokadą, uniemożliwiającą mu pełne wykorzystanie swojego potencjału. Nawet sam Optimus Prime to bardziej skomplikowana postać niż zwykle – przebłyski ludzkich wspomnień sprawiają, że jest bardziej wrażliwy, co z kolei powoduje, że nie jest tak stanowczy w swoich decyzjach. Ten subtelny zabieg dodaje głębi fabule i prowadzi do interesujących starć ideologicznych między obiema stronami konfliktu.
Co ważne, nawet postacie debiutujące w tej historii od razu zapadają w pamięć. Johnson tak dobrze rozpisuje bohaterów, że już w momencie ich wprowadzenia można odróżnić ich charaktery i zrozumieć ich motywacje. Każdy ma tu swoje miejsce, a osobiste wątki dobrze zazębiają się z główną historią, co sprawia, że całość jest spójna i mocno wybrzmiewa w finałowych scenach. Nie mogę też nie wspomnieć o tym, jak komiks wykorzystuje brutalność wojny między Transformerami. Tu naprawdę czuć stawkę starć – jest sporo wyrywania kończyn, miażdżenia przeciwników i pojedynków na granicy wytrzymałości energetycznej. Jednocześnie, mimo tej widowiskowej brutalności, komiks unika rozlewu krwi, co sprawia, że nadaje się zarówno dla starszych, jak i młodszych czytelników.
Jedyne, co mnie rozczarowało, to wątki ludzkich postaci, które w pierwszym tomie działały znacznie lepiej. Tutaj ograniczają się do dwójki bohaterów, których rola jest raczej zapychaczem. Jedna postać pełni funkcję przypominacza, że nawet Decepticony mogą mieć ludzką stronę, ale jej rola nie wnosi do fabuły nic przełomowego. Z kolei druga postać jest tak niekonsekwentnie pisana, że jej decyzje co chwila tracą na znaczeniu, bo zaraz podejmuje kolejne, zupełnie sprzeczne z wcześniejszymi. To jedyny aspekt fabuły, który wyraźnie nie zagrał tak dobrze jak reszta.
Pod względem rysunków podtrzymuję wszystko, co mówiłem o pierwszym tomie – Daniel Warren Johnson ponownie udowadnia, że jego styl idealnie pasuje do klimatu Transformersów. Jego rysunki, znane m.in. z „Wonder Woman: Martwa Ziemia”, są pełne energii, ekspresji i dynamiki, dzięki czemu sceny walki wyglądają fenomenalnie. Największe wrażenie robi sposób, w jaki artysta łączy epickość z surową brutalnością – potrafi uchwycić piękno krajobrazów, emocje na twarzach bohaterów i intensywność bitew, co sprawia, że każdy kadr jest pełen życia.
Dziękuję Nagle Comics za komiks. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.


