Peacemaker – 2 odcinek 2 sezon (Opinia bezspoilerowa)

Drugi odcinek 2 sezonu „Peacemaker” za nami…

…i nadal to dobra rozrywka wyładowana emocjami do tego stopnia, że momentami jest gęsto jak cholera. Na pierwszy plan wyłania się budowanie kontrastu życia obu światów, co jest kapitalne, żeby pokazać w czym tkwi piękno multiwersum – to przede wszystkim kolizja różnych stylów życia, innych biegów wydarzeń, gdzie postacie na gorszej pozycji będą szukały ukojenia, spełnienia swoich marzeń. Uwielbiam scenę na dachu. Prosta, z życia wzięta, ale jakże ważna, żeby pokazać relacje między bohaterami, oddać ich stany emocjonalne, a przede wszystkim zbudować wiarygodny punkt do podejmowania ważnych dla fabuły decyzji! Właśnie za to uwielbiam medium jakim są seriale – na takie sceny zawsze znajdzie się miejsce i czas, w filmach niekoniecznie ponieważ ramy czasowe narzucają inne tempo narracji.

Równie dobrze zapowiada się wątek Ricka Flaga Sr, który jest łebskim gościem, nie porywa się z motykom, ale strategicznie podchodzi do złapania Peacemakera wiedząc, że jest obserwowany i musi stąpać ostrożnie. Fajną rolę zajmuje tu Economos, który jest w beznadziejnym położeniu i granie na kilka frontów powoduje, że jego postać ma wiele warstw i możemy debatować jak będzie dalej postępował. Sam wątek ma potencjał na kolejne „szokujące cameo”, do czego odniosę się w poniedziałek

Nie odbieram dobrze Langstona. Czaję, że celem było wprowadzenie irytującego służbisty, którego obecność będzie komplikować, ale jest za dużo przerysowanego zachowania z jego strony. Jedna scena, może dwie, było to zabawne, ale ciągle wałkowany czarny humor zaczyna z czasem irytować, ponieważ Langston nie jest w stanie przeprowadzić nawet jednej normalnej wymiany zdań…

NO I KURWA ORZEŁEK! CHOLERY MVP, KTÓRY WYŁANIA SIĘ NA PROWADZENIE W ZWIERZYŃCACH SUPERBOHATERSKICH! SZACUN DLA PAPUGI