Multiwersum w 2 sezonie „Peacemaker”
„Może życie jest tam idealne, ale nasze problemy nosimy w sobie”
Rozmowa Peacemakera z Adebayo to najlepszy moment czwartego odcinka, a wypowiedziane wyżej zdanie to kwintesencja multiwersum, jeśli traktujemy je w osobistym wymiarze
Sedno multiwersum to alternatywne światy, gdzie życie potoczyło się inaczej. Czasem jedna, błaha decyzja potrafi obrócić życie o 180 stopni. To pretekst, aby poprzez multiwersum pokazywać zarówno gorsze wizje bohaterów, jak i lepsze życia. Przekonał się o tym Peacemaker, który ma szansę posmakować życia, które przeleciało mu między palcami i to nie z jego winy.
Właśnie TO zawsze ekscytowało mnie w multiwersum. Nieskończone możliwości gdybania „a co by było gdyby?”, zderzenia bohaterów, interakcje wyciskające emocje prostymi rozmowami. Sytuacje, w których bohaterowie jak Peacemaker zakrztuszają się lepszym życiem i stają przed moralniakiem „co wybrać?”. Chyba każdy z nas ma w swoim życiu moment, który żałuje, po czasie podjąłby inną decyzję… i właśnie z tego powodu tak pociąga mnie multiwersum (emocjonalna studia, do której aż się chce wpaść). Szkoda, że komiksy zapomniały o sednie multiwersum, którym właściwie zaczynały, na rzecz spektakularnych wojen, które są wałkowane do porzygu. Cieszę się, że nie zapomniał o tym James Gunn i to co robi w tym sezonie to mistrzowstwo opowiadania historii, gdzie dosadnie jest pokazywane emocjonalna strona Johna i… budowana jest nastrojowość wokół decyzji jaką ma podjąć. Szkodzi to porywającej akcji, której jest niewiele, ale… taki jest urok budowania fabuł z prawdziwego zdarzenia (nie można żyć samą akcją).


