Harley Quinn #25
Narodziny Harley-Verse! Tak… jeśli jeszcze nie przejadło Wam się multiwersum (właściwie omniwersum…) to dostaniecie tego jeszcze więcej. Podwijajcie rękawy, bo szykuje się wysyp alternatywnych wersji Harley Quinn!
Streszczenie komiksu:
Jaka jest motywacja Harley Who Laughs? Bycie tą jedną jedyną ze wszystkim wymiarów. Zatem Panna przystępuje do realizacji swojego celu. Na pierwszy strzał obiera Old Lady Harley. Odwiedza jej wymiar i błyskawicznie dochodzi do widowiskowej walki. W trakcie wymiany pieści naruszone zostaje urządzenie Harley Who Laughs do podróży między wymiarowej. Za sprawą tego incydentu obydwie wpadają do TEGO wymiaru TEJ Harley.
Właściwe Harley i Old Lady Harley dogadują się bez problemu i szybko wikłają plan, aby dokopać morderczyni. Łapią ją w zasadzkę, a pomoc Killer Frost ułatwia jej pojmanie. Sprawa jednak komplikuje się, a zniszczone urządzenie przez TĄ Harley otwiera wrota do wielu wymiarów. Tak oto przybywa więcej różnych Harley m.in. jedna upodobniona do wersji z „Batman: TAS”, inna do wersji z New52, jeszcze inna wyglądem przypomina syrenkę, kolejna Man-Bata.
Wrażenia z komiksu:
Przejada mi się koncept multiwersum. Nie ukrywam tego. Tym bardziej, że lata temu lubiłem temat, a teraz jest za często eksploatowany w mało oryginalny sposób, by budzić emocje. Jednak historia z Harley ma coś w sobie, że była lekka, przystępna i mogłem dobrze się na niej bawić. Interakcja z Old Lady Harley była sympatyczna, panie złapały wspólny język nie dając odczuć, że było to na siłę. Przykład dobrze wprowadzanej chemii między bohaterami. Wątek sprawdzał się również jako fundament do zarysowania pełnego „Verse”. Na wszystkim ucierpiało przedstawienie Harley Who Laughs, o której nadal wiemy pełne NIC poza przedziwnionym motywem.
Jednak obawiam się, że moje wrażenia mogą zostać zaorana w kolejnym numerze wraz z przybyciem kilkunastu wersji Harley. Tego typu zabiegi często bazują na marnowanym potencjale, ponieważ 3/4 postaci zwyczajnie zapełnia tło. Chciałbym, żeby w tym przypadku było inaczej, ale to raczej „nadzieja matką głupich”.


