X-Men. Rządy X (Opinia)
„X-Men. Rządy X„? Obiecujący początek z nutą rozczarowania.
„Rządy X” otwierają nowy rozdział w życiu mutantów, po dość rozczarowującym turnieju, który buduje fundamenty pod przyszłe wydarzenia i rozwój poszczególnych bohaterów. Mimo wszystko, mamy tu sporo obiecujących wątków zapoczątkowanych przez Hickmana, które eksplorują ambitny temat Krakoi – w tym problemy związane z wyspą – oraz przywracają klasyczny obraz drużyny, jednocześnie domykając wcześniej rozpoczęte historie, jak choćby misję drużyny X-23 w Kryptcie. Hickman wciąż rozwija swoją rewolucyjną wizję mutantów, podnosząc ich potencjał na zupełnie nowy poziom i pokazując, jak przyszłościowa i elastyczna jest to ekipa, z dużą możliwością gry charakterami.
Jednocześnie, historia momentami zyskuje zupełnie nowy poziom dynamiki, kiedy Hickman dosłownie bawi się życiem bohaterów, prowadząc do spektakularnych i wyciskających emocje finałów, które są jednak dość bezpiecznie poprowadzone, by nie zrujnować postaci i lore np. sposób zakończenia misji X-23.
Choć realizacja poszczególnych wątków wypada dobrze, był to pierwszy i jedyny tom mutantów, w którym przeszkadzała mi epizodyczność rozdziałów. Pierwsza historia dotyczy ważnego aspektu struktury Krakoi i obiecująco rozwija klasyczną drużynę X-Men, ale niestety nie jest to dalej kontynuowane. Co gorsza, pojawia się pewna niespójność np. Cyklop ma inny kostium w każdej z historii bez wyjaśnień w fabule, co budzi pytania o to, kiedy wątki z pierwszego rozdziału zostaną wreszcie domknięte lub jaki jest stosunek historii między sobą.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za komiks. Wydawnictwo nie miało wpływu na moją opinię i treść.


